O.Z.S.M Dywizja I Rozdział 5

Hejka! Kto się stęsknił? Trochę mnie tu nie było, nie miałam nawet kiedy zwrócić uwagi na trzecią już rocznicę istnienia naszego bloga...ale już wpadam z nowymi oposami! Nie przeciągając:

   Budowa nowej siedziby dobiegła końca i życie w pierwszej dywizji wróciło do normy. Jedną ze zwyczajnych rzeczy była poranna bitwa między przedstawicielami Czwórki i Jedynki. Tym razem chyba poszło o kieszonkową lodówkę, która wysłała pięciu testerów do szpitala. Felicja rozejrzała się wkoło. Mikołaj patrząc na walczących notował coś zawzięcie, gdzieś z boku Igor flirtował ze swoją dziewczyną (starsza oficer doliczyła, że to jego siódma w tym tygodniu, co jest dość niesamowitym osiągnięciem jak na poniedziałek), a na jednym z pobliskich drzew siedziała Milka i jadła popcorn. Wszyscy mieli swoje sprawy i nikt nie kwapił się do powstrzymania bójki, co w sumie było dość rozsądną decyzją, biorąc pod uwagę, że w przypadku ingerencji, obie strony konfliktu sprzymierzyłyby się przeciwko ingerującemu.
    Tym razem jednak ktoś nie zdawał sobie z tego sprawy, bo wbiegł na plac przed budynkiem pierwszej dywizji i zaczął rzucać we wszystkich ziemniakami. Felicja nigdy go wcześniej nie widziała, zastanowiło ją więc z której może być dywizji. Nie miała jednak dużo czasu na rozmyślania, gdyż generał podłapała zabawę i zeszła z drzewa, żeby rzucać we wszystkich popcornem, uśmiechając się przy tym ujmująco, jakby miała zaledwie pięć lat.
   Milka już miała rzucić sporą garścią kukurydzy w kaprala, jednak gdy ten coś powiedział, zastygła w bezruchu, jakby coś rozważając. Po czym na głowę Mikołaja spadła nie garść, ale cała miska jednej z ulubionych przekąsek szefowej. Chłopak zamrugał zaskoczony, po czym nie zwracając uwagi na zsypujące mu się z głowy ziarna, dopisał coś w swoim notesie i wszedł do budynku bez słowa.
   Na placu zrobiło się cicho, gdyż wszyscy - niezależnie czy brali udział w bójce, czy nie - pobiegli za gościem od ziemniaków znikając w lesie. Nawet generał gdzieś zniknęła. Felicję ogarnęło złe przeczucie...co jeśli Milka wpadła na nowy pomysł? Postanowiła jednak nie martwić się bez powodu i wrócić do przerwanej pracy.
   Nowa siedziba składała się z trzech dwupiętrowych budynków, połączonych na piętrze oszklonymi mostkami. Prawa część bazy odpowiadała za bibliotekę, środkową była jadalnia, a po lewej stronie znajdował się warsztat. Na górze znajdowały się mieszkania.
   Dziewczyna skierowała się w stronę swojego biura, które było umiejscowione w bibliotece zaraz koło fragmentu odpowiedzialnego za czytelnię. Parę nie zdających sobie sprawy z ziemniaczanego zagrożenia osób ostało się jeszcze, siedząc przy stołach i próbując rozkminić działanie wszechświata, albo przynajmniej zrozumieć przepis na ugotowanie ryżu. Starsza oficer zostawiła ich w spokoju i zajęła się obowiązkami. 
  Po skończonej segregacji papierów trzeba było zanieść niektóre do generał, więc Fela zgarnęła je i wyszła, żeby zdążyć zanim pojawią się kolejne pomysły. 
  Piwnica pozostała bez zmian. Naga żarówka wciąż Mrugała podkreślając mrok w głębi korytarza. Zza drzwi gabinetu generał słychać było muzykę. Sama Milka siedziała przy biurku i ze zmarszczonymi brwiami czytała jakąś książkę. Kiedy zauważyła gościa uśmiechnęła się od ucha do ucha i zaproponowała Felicji coś do picia. Ostatnio do bogatego repertuaru herbat doszła kawa, gdyż szefowa nauczyła się robić latte. 
- Nie dziękuję, dopiero wypiłam dwie kawy
- To ci zrobię koper włoski, dostałam to na urodziny od Tenshi i Pat
- Z pewnością wiedzą, co szefowa lubi - starsza oficer skrzywiła się na pomysł wypicia nieznanego naparu - Przyniosłam tylko papiery i już wracam na górę. Mam jeszcze dużo pracy...
- W każdym razie dobrze, że jesteś. Wpadłam dzisiaj na zajefajny pomysł! Co powiesz na to, aby zorganizować wycieczkę?
- Wycieczkę? - Felicja poczuła jak krew odpływa jej z twarzy 
- Tak, taką dla reprezentantów dywizji pierwszej, czwartej, ósmej i dziesiątej. Fajny pomysł, nie? Pojedziemy w góry, zintegrujemy się... ogólnie będzie fajna zabawa! 
- Z pewnością...to ja...pójdę, przekażę newsa Mikołajowi... - z tymi słowami dziewczyna wycofała się z gabinetu. Po chwili namysłu uznała, że nie jest to taki zły pomysł. Odpocznie od przeglądania papierów z absurdalnymi pomysłami. Poza tym, zawsze lubiła góry. Z takim przekonaniem skierowała się do warsztatu.

Komentarze