OZSM Dywizja 2: Lama z drożdżówką.

 Wreszcie to zrobiłam. Dokonałam cudu! ... i napisałam swoje Ozsm. Dosyć późno, biorąc pod uwagę że Milka napisała już piątą część... Ale lepiej późno niż wcale :D. Tak więc, była dywizja pierwsza, była trzecia...  a teraz czas na drugą.


‘Jak  tu cicho i spokojnie… Listki powiewają na wietrze, słoneczko grzeje… Prawie nie słychać dzików i odgłosów widelców szybujących w powietrzu… Tylko co do jasnej ciasnej tak wrzeszczy!?’
- Generale!!!
‘Echhh… Koniec mojego spokoju…’. Generał podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w dół.
- O, wice generał! Czego chcesz? Ja tu odpoczywam!
- No oczywiście, siedzenie na gałęzi drzewa dziesięć metrów nad ziemią, musi być bardzo odprężające! – wykrzyczał z trudem łapiąc oddech – Ale mam dla ciebie dwie wiadomości! – wydyszał i podparł się o pień.
- Najpierw ta dobra! – generał znowu wygodnie umościła się na gałęzi.
- Na froncie kończy nam się amunicja i dziki coraz mocniej napierają na żołnierzy!
- Jak zawsze w środy. A ta zła?
- Nowi rekruci przylecą do bazy za dziesięć minut.
- Że co!? – nagle zerwała się z gałęzi, przy okazji spadając na ziemię. Szybko wstała i otrzepała się z ziemi i liści, tak jakby spadła tylko z metra – Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś? Przecież wiesz że uwielbiam nowych! - wyraźnie rozradowana generał prawie zaczęła skakać z radości.
- Łączność nawala i też nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Dlatego szukam cię od trzech godzin…
- To mogłeś gołębia wysłać! Albo… - nagle dosyć nisko nad ziemią przeleciał śmigłowiec, przez co generał razem z wice, znowu musieli otrzepać się z liści.
- Już lecą! Szybko, trzeba biec do bazy!
- Biegnij sama. Teraz moja kolej żeby odpocząć na drzewie – wice już chciał się wspiąć, ale przyszła mu do głowy myśl „A tak w ogóle to jak generał się na nie wdrapała?”
- Okej! To w takim razie pojadę na Pirim. Piri! Chodź no mi tu!
   ***

Helikopter delikatnie wylądował na lądowisku za główną bazą OZSM. Około trzydziestu nowych rekrutów zostało zaprowadzonych do administracji, żeby raz dwa odwalić papierkową robotę.
- Następny!
Do lady podszedł brunet w okularach. Na pierwszy rzut oka wyglądał jakby chciał skakać z radości, że wreszcie nadeszła jego kolej.
- Nazwisko?
- Kowalski.
- Numer zgłoszenia?
- Czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć.
Kobieta odszukała odpowiednie papiery, przybiła parę pieczątek, poprosiła o kilka podpisów, odcisków palców, pieczęć z wosku, rentgen trzonowców i tym podobne. Zanim oddała kartkę wpisała jeszcze parę informacji do komputera. Przy wpisywaniu numeru dywizji, przybrała zdziwiony wyraz twarzy i jeszcze raz przekartkowała dokumenty.
- Na pewno chcesz zapisać się do tej dywizji?
- Na pewno! – wielki uśmiech na jego twarzy rozwiał jej wszelkie wątpliwości.
- No dobrze… Powodzenia życzę. I szczęścia. Przyda się. Następny!
Chłopak sprawdził tylko gdzie ma się stawić i od razu tam poszedł.
‘Jej! Nareszcie się tu dostałem. Od teraz będę mógł spędzić sobie cały dzień w laboratorium lub w warsztacie, powymyślać nowe wynalazki…  To jest życie! Dywizjo Numer Jeden; Nadchodzę!’
Wszedł do dużego ceglanego budynku, który w jego mniemaniu, wyglądał bardziej na bazę wojskową niż ośrodek naukowy. Zaczął rozglądać się po korytarzach szukając jakiegoś miejsca gdzie mógłby się zgłosić. Po kilku minutach poszukiwań podszedł do niego jakiś wojskowiec.
-Dzień dobry, szuka pan czegoś? Może pomóc? – wyglądał na dosyć młodego. Ubrany na luzie w spodnie moro i zwykłą koszulkę oraz nastroszone blond włosy, dodatkowo potęgowały ten efekt.
- Bardzo chętnie. Jestem tu nowy i nie wiem co mam robić… A tak w ogóle to czemu tu tak pusto? Gdzie są inni ludzie z dywizji?
- A to dlatego, że jest pora drugiego śniadania i wszyscy są w stołówce… Ej, chwila. Czy ty powiedziałeś „nowy”? – szczerze zdziwiony blondyn zaczął przyglądać się Kowalskiemu tak jakby zobaczył chińczyka żonglującego naleśnikami.
- No „nowy”.  Jakąś godzinę temu przyleciałem do bazy z innymi nowymi…
-OMG! Nie gadaj! Serio? Kyaaa!! <3 – chłopak zaczął się cieszyć jak dziecko które dostało ciężarówkę cukierków – Chodź, trzeba przedstawić cię reszcie! Ale się ucieszą!
Blondyn wypędził gdzieś prosto, a Kowalski stał zaskoczony. Jeszcze nigdy nie widział tak bardzo wesołej reakcji na jego widok.
- Co tak stoisz?! Idziesz?
- Co? A! Tak, już idę!
Przeszli parę korytarzy i weszli przez duże dwuskrzydłowe drzwi do stołówki. W przeciwieństwie do reszty bazy, panował tutaj duży harmider. Wszyscy rozmawiali i jedli, niektórzy nawet śpiewali albo urządzali sobie konkursy na żarcie. Kowalski zauważył nawet, że kilku chłopaków ganiało lamę która zabrała im drożdżówkę.
Nikt się nie zdziwił kiedy chłopak, z którym przyszedł nowy, wskoczył na jeden z długich stołów i wciągnął go za sobą wbrew jego woli. Rozejrzał się po sali i wziął głęboki wdech.
-EJ!!! SŁUCHAJCIE!!!
Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Kowalskiego i jego wrzeszczącego towarzysza.
- Wszem i wobec ogłaszam, że mamy nowego członka dywizji!
A teraz te wszystkie oczy zrobiły się wielkie jak patelnie.
- Niech nasz nowy kolega… A chwila, jak masz na imię…?
- Emm… Aleksander…
- Niech nasz nowy kolega Alex poczuje się u nas jak w domu!
Rozpoczęły się wiwaty, a także ogólny rozpieldziel całej Sali. Wszyscy z radości zaczęli śpiewać, tańczyć, rzucać żarciem i krzesłami, ktoś wytrzasnął balony nie wiadomo skąd… Nawet lama wesoło podrygiwała po całej sali. W tym czasie Kowalski z nowym kolegą, zeszli ze stołu aby uniknąć zestrzelenia drożdżówkami.
- A tak w ogóle to jestem Garry. Miło cię poznać, Alex.
- Wzajemnie… Dlaczego wszyscy aż tak się cieszą? Dołączenie nowych członków to aż takie wydarzenie?
- A jakże by nie! Zwykle nowi rekruci są do nas zsyłani za karę. Rzadko się zdarza, żeby ktoś z własnej woli dołączył do naszej dywizji.
- Za karę…?
Ludność na Sali trochę ucichła, kiedy z korytarza zaczęły dobiegać odgłosy jakiegoś biegnącego zwierzęcia. Alex próbował rozpoznać czego to mogą być dźwięki, ale jedyne co mu przychodziło do głowy to pterodaktyl lub coś z tego gatunku. Gdy stworzenie było prawdopodobnie parę metrów od drzwi, rzucił się pod stół i zaciągnął za sobą Garrego żeby mieć tarczę na wypadek ataku.
Nagle przez drzwi wbiegł bliżej nieokreślony stwór z białymi piórami i wyhamował w połowie stołówki. Z jego grzbietu zeskoczyła jakaś dziewczyna. Rozejrzała się dookoła siebie i zaraz potem wskoczyła na stół aby jeszcze dokładniej przyjrzeć się całej sali.
- To gdzie ten legendarny nowy?
- Tutaj, pani generał! – wydarł się Garry, wymachując rękami.
-Cicho bądź! Nie zdradzaj naszej pozycji! Ej, chwila… to jest generał?
Kilka par rąk wyciągnęło spod stołu zesztywniałego ze strachu Alexa i postawiło przed panią generał. Gdy on starał się stać nieruchomo, ona dokładnie mu się przyjrzała, okrążając go dwa razy.
- Młody, dosyć wysokawy, brązowa okrywa włosowa. Kondycja i siła do poprawy, ale i tak dziki będą za nim szalały!
- Dziki? Szalały?? HĘ????!?! – W głowie Alexa zaczęła mrugać pewna żarówka.
- Aż będą podskakiwać! To bardzo ważne żeby cię polubiły, bo wtedy będą miały mniejszą ochotę cię powalić swoimi racicami. Bardzo przydatna rzecz na froncie. No, Świeżaku. Witamy cię w Drugiej Dywizji!
- Drugiej?!?!
- Drugiej!!! - krzyknęli wszyscy na sali.
Od nowa rozpoczęły się wiwaty!
A Kowalski zemdlał.

Trochę się rozpisałam. Nie wiem czy wiecie to tak tylko wspomnę: Druga dywizja jest od walki na froncie. Takie moje nasze wojsko. Agenci od zadań dzikowych B-).
No to tylko współczuć Kowalskiemu xD.
Do następnego posta, pa pa!
Tenshi

PS: Z dedykacją dla pana M. Podobno gościu czytasz tego bloga, a więc szacun xD

Komentarze