O.Z.S.M. Dywizja I - Rozdział 12
Hejo, hejo, hej :D Ktoś tęsknił? Jak zwykle długo mi to zajęło, ale oto kolejny rozdział przygody w górach ^^
-Gdzie jest ten kretyn? Ile można zbierać drewno na ognisko?! Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że nawet w środku lasu znalazł sobie jakąś lafiryndę! - Wiktoria oburzała się już ponad pół godziny, chodząc z jednego końca polany na drugi.
W oczekiwaniu na Igora, który został oddelegowany do zebrania suchych gałęzi i mchu na podpałkę, cała ekipa zdążyła się zadomowić w lesie i przygotować miejsce na ognisko. Pokroili ziemniaki i kiełbaski kataną, którą Wiktoria miała w plecaku, a Msr. X porozwieszał na drzewach lampki świąteczne. Dawały wystarczająco światła, dzięki czemu można było poruszać się bez noktowizorów. Generał Dziesiąty zadbał nawet o zapas baterii.
Najwyraźniej cała dywizja dziesiąta miała w zwyczaju nosić niecodzienne rzeczy pochowane po kieszeniach. Co ciekawe, okazywały się zadziwiająco przydatne w starciu z pomysłami Milki. Zdawali się dzięki temu dobrze bawić, nawet w skrajnych sytuacjach. A w każdym razie Msr. X, bo jego kapral umierała ze strachu o życie brata, którego sama wysłała poza obóz.
Felicja uznała, że dużo bardziej opłacało się wysłać z nim kogoś do pomocy, ale wolała się nie wychylać. Wiktoria wydzielała momentami zadziwiająco apodyktyczną aurę, która sprawiała, że człowiek wolał się nie sprzeciwiać. Tym bardziej, że zazwyczaj jedyną osobą która przez jej decyzje cierpiała był Igor, którego nikomu nie było żal. Teraz jednak ewidentnie przesadziła z próbami zrobienia chłopakowi na złość, przez co obudziła się w niej jakaś siostrzana część. Co gorsze, jej nastrój powoli udzielał się innym.
W końcu po kolejnych dwudziestu minutach na skraju polany pojawiła się styrana postać i rzuciła na środek całkiem spory stos gałęzi i mchu.
-Dlaczego zajęło Ci to tak długo?! - Dziesiąta Kapral naskoczyła na przybyłego
-Wiesz, w międzyczasie natrafiłem na kult jakiejś indyjskiej bogini i musiałem ratować jakąś laskę przed spaleniem w ofierze - odpowiedział Igor sarkastycznie, zdejmując noktowizor - zapewne zeszłoby mi dłużej, ale mieli całkiem sporo gałęzi, w sam raz na wasze cholerne ognisko
-Jak śmiesz się tak odzywać do starszej siostry?! Teraz rozpalisz ognisko
-No chyba Cię pogrzało!
-Popieram stanowisko chłopaka - do rozmowy włączył się Msr.X, który, z pełnym zaangażowania wyrazem twarzy, kucał nad stosem trzymając nóż i krzesiwo.
-No dobra, jak już tam sterczysz to to rozpal - Wiktoria wydała łaskawe zezwolenie. Jej generałowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Błyskawicznie się podniósł, wyciągnął z plecaka podejrzanie wyglądającą butelkę i obficie wylał zawartość na drewno. Następnie stanął w pewnej odległości, chwytając dezodorant i zapalniczkę. Gdy tylko powiększony płomień dotknął drwa, to natychmiast się zajęło, tworząc dwumetrowy ogień na środku polany.
Sądząc po zaskoczonej minie, nawet jego podopieczna nie zdawała sobie sprawy z tego, do czego Dziesiąty jest zdolny w takiej sytuacji. Wszyscy stali w bezruchu, zastanawiając się nad tym co się właśnie wydarzyło na ich oczach.
W końcu Felicja postanowiła to przełamać, nałożyła kiełbaskę na patyk (co prawda wybrała najdłuższy, jaki znalazła) i zaczęła ze stoickim spokojem ją piec.
-Czy pieczenie nad TYM ogniem jest na pewno bezpieczne? - W głosie Igora wręcz dało się usłyszeć wielkie litery. Starsza Oficer obdarzyła go spokojnym spojrzeniem.
-Jeżeli chcesz zawsze możesz pójść nazbierać więcej drewna na kolejne ognisko, jeśli się boisz - powiedziała.
Chłopak spojrzał w czerń lasu, po czym zwrócił wzrok na płonące na środku polany drwa.
- Już wolę dostać raka od chemii, którą Iks tu wpakował - stwierdził po namyśle i dołączył do dziewczyny przy ogniu. Jego siostra w tym czasie zdążyła otrząsnąć się z szoku i ze swoim typowym przyjaznym uśmiechem zajęła się struganiem czegoś, co powoli zaczynało przypominać bardziej broń, niż kij do kiełbaski. Feli przez moment przemknęła przez głowę myśl, że może lepiej by się odnalazła w dywizji drugiej. Z innej strony taki układ mógłby się źle skończyć, nie tylko dla dzików.
- Hej… a tak właściwie to czym się zajmuje dywizja dziesiąta? - Czwarty kapral odezwał się wyrywając wszystkich ze swoich światów - No bo w sumie, jestem w Oposach już całkiem sporo czasu, a wciąż nie wiem czym się zajmujecie.
Felicja zamrugała zaskoczona. Faktycznie, nikt nigdy nie wspominał o tej Dziesiątce. Ona...po prostu sobie była. Co prawda wszyscy wiedzieli, że Milka bardzo ich lubi, ale nikt jakoś nie miał odwagi, żeby zapytać dlaczego.
-Huh? Nie wiesz? - Spytała Wiktoria, wciąż w pewnej odległości od ognia. - Cóż, to nie jest jakaś szczególna tajemnica. Dziesiątka to…- zamilkła wpatrując się w przestrzeń. Jej twarz zastygła przerażona, a na polanę zwaliło się drzewo.
Komentarze
Prześlij komentarz