Moich pomysłów, ciąg dalszy - Rozdział 1
Spodobał się wam mój prolog? Pewnie niektórych rzeczy nie zrozumieliście... Cóż, pomysły w mojej głowie buzują tak, że sama nie wiem co piszę, ani o czym. Chyba jednak muszę to jakoś ustabilizować, więc poprzedni kawałek uznałam za prolog (co zresztą napisałam w pierwszym zdaniu). Rozdział 1 będzie pisany w pierwszej osobie, dlatego że jest to opowiadanie Eli, o tym co się wydarzyło. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania :)
Nazywam się Elżbieta Silami. Pochodzę ze świata, gdzie magia nie istnieje a wszystko da się wyjaśnić naukowo. A przynajmniej tak mi się zdawało...do czasu. Moi rodzice przebywali w innym kraju, więc mieszkałam u mojej kuzynki, Natalii. Jej dom jest naprawdę stary.
Nikt nigdy nie mógł się zorientować z jakiego czasu pochodzi. Styl budownictwa nie przypominał żadnego ze znanych. Budynek zawsze był tajemniczy i nikt nigdy nie mógł całego zbadać. Jak teraz patrzę w przeszłość, to nie potrafię go nawet opisać, a tak niedawno jeszcze w nim byłam.
Pewnego dnia razem z kuzynką postanowiłyśmy zbadać najbardziej zagadkową część budynku - piwnicę. W samym domu znajduje się wiele tajemnych przejść i pomieszczeń, z których tylko mała część została odkryta i nikt nie wiedział ile ich jeszcze może być. W piwnicy nie odnaleziono żadnego, jednak na pewno jest ich wiele więcej niż na wszystkich piętrach łącznie.
Wyruszyłyśmy uzbrojone w latarki i plecaki. W każdym plecaku znajdowało się ubranie na zmianę, duża ilość baterii do latarki, dwumetrowy sznurek, notatnik, trzy długopisy (czarny, niebieski i czerwony), ołówek razem z gumką do ścierania oraz prowiant. Wpadłyśmy na pomysł, robienia notatek o naszej wycieczce.
Do piwnicy prowadziły stare drewniane schody, skrzypiące niemiłosiernie przy każdym kroku. Po zejściu trafiało się do małego pomieszczenia, w którym nie było widać żadnego wyjścia, oczywiście oprócz schodów. W pokoju nie było żadnych mebli, a jedyne co rzucało się w oczy to wyryty na jednym z kamieni, składających się na ścianę, rysunek przedstawiający cytrynę w ogniu. Popukałam trochę w tę ścianę i jedyne miejsce, gdzie za kamieniem była pustka to była właśnie owa cytryna, jednak kamienie wkoło nie sprawiały takiego wrażenia. Doszłyśmy do wniosku, że należy ten kamień wyjąć. Na szczęście dla nas schowek z narzędziami był na parterze, zaraz obok schodów do piwnicy i po chwili, bez problemu, pozbyłyśmy się kamienia ze ściany.
Z tyłu była niewielka skrytka, w której leżało czyste płótno.
A teraz przerwiemy, bo piszę to od około dwóch godzin i jestem zmęczona. Zostawiam wam do przemyślenia zagadkę, nad którą nasze bohaterki chwilę musiały się głowić. Jest naprawdę łatwa, więc nie sądzę byście mieli z nią problem. Dalszy ciąg rozdziału za tydzień :) Trochę się boję tego co mogę jeszcze wymyślić... No cóż, do następnego razu
Milka2909
Nazywam się Elżbieta Silami. Pochodzę ze świata, gdzie magia nie istnieje a wszystko da się wyjaśnić naukowo. A przynajmniej tak mi się zdawało...do czasu. Moi rodzice przebywali w innym kraju, więc mieszkałam u mojej kuzynki, Natalii. Jej dom jest naprawdę stary.
Nikt nigdy nie mógł się zorientować z jakiego czasu pochodzi. Styl budownictwa nie przypominał żadnego ze znanych. Budynek zawsze był tajemniczy i nikt nigdy nie mógł całego zbadać. Jak teraz patrzę w przeszłość, to nie potrafię go nawet opisać, a tak niedawno jeszcze w nim byłam.
Pewnego dnia razem z kuzynką postanowiłyśmy zbadać najbardziej zagadkową część budynku - piwnicę. W samym domu znajduje się wiele tajemnych przejść i pomieszczeń, z których tylko mała część została odkryta i nikt nie wiedział ile ich jeszcze może być. W piwnicy nie odnaleziono żadnego, jednak na pewno jest ich wiele więcej niż na wszystkich piętrach łącznie.
Wyruszyłyśmy uzbrojone w latarki i plecaki. W każdym plecaku znajdowało się ubranie na zmianę, duża ilość baterii do latarki, dwumetrowy sznurek, notatnik, trzy długopisy (czarny, niebieski i czerwony), ołówek razem z gumką do ścierania oraz prowiant. Wpadłyśmy na pomysł, robienia notatek o naszej wycieczce.
Do piwnicy prowadziły stare drewniane schody, skrzypiące niemiłosiernie przy każdym kroku. Po zejściu trafiało się do małego pomieszczenia, w którym nie było widać żadnego wyjścia, oczywiście oprócz schodów. W pokoju nie było żadnych mebli, a jedyne co rzucało się w oczy to wyryty na jednym z kamieni, składających się na ścianę, rysunek przedstawiający cytrynę w ogniu. Popukałam trochę w tę ścianę i jedyne miejsce, gdzie za kamieniem była pustka to była właśnie owa cytryna, jednak kamienie wkoło nie sprawiały takiego wrażenia. Doszłyśmy do wniosku, że należy ten kamień wyjąć. Na szczęście dla nas schowek z narzędziami był na parterze, zaraz obok schodów do piwnicy i po chwili, bez problemu, pozbyłyśmy się kamienia ze ściany.
Z tyłu była niewielka skrytka, w której leżało czyste płótno.
A teraz przerwiemy, bo piszę to od około dwóch godzin i jestem zmęczona. Zostawiam wam do przemyślenia zagadkę, nad którą nasze bohaterki chwilę musiały się głowić. Jest naprawdę łatwa, więc nie sądzę byście mieli z nią problem. Dalszy ciąg rozdziału za tydzień :) Trochę się boję tego co mogę jeszcze wymyślić... No cóż, do następnego razu
Milka2909
Komentarze
Prześlij komentarz