Pusia

Siemka wszystkim :) Tak coś patrzę, ze ostatnio mnie tu wcale nie widać...Ale nie martwcie się!!! W dalszym ciągu jestem na tym blogu i mogę was troszkę pomęczyć :) Czytając ostatniego posta Tenshi wpadłam na pewien pomysł, który ośmielę się wam przytoczyć. Ale najpierw mam dla was pewną nowinę: Mamy nowego członka gildii!(choć na razie to tylko okres próbny) Jest to najlepsza przyjaciółka mojej młodszej siostry, Zuzu0611. Jako, że jednak jest od pozostałej grupy dużo młodsza (ode mnie i Tenshi jest młodsza o 6 lat!), jej wpisy będą uprzednio sprawdzane i zatwierdzane przeze mnie. A teraz moje dzieło:


  Westchnęła. Naprawdę nienawidziła nadanego jej imienia. Kto normalny chciałby nazywać się "Pusia"? (Kto jest taki śliczny?) Dlaczego to przytrafiło się jej? Czym zawiniła? Jasne, (No kto? Kto?) kochała brutalne mordy na gryzoniach wszelkiego rodzaju, oraz mniejszym ptactwie, ale to przecież nie powód, żeby ją tak karać (A kto jest najbardziej puszystym kotkiem?) Chociaż, na jedzenie tutaj nie narzekała, babcia dawała jej najlepsze szynki, jakie mogła kupić (A teraz pójdziemy razem na spacerek, dobrze moja kochanieńka?) Miała również wygodny kąt, w bardzo ciepłym miejscu...ZARAZ!!! Że co?!
  Czy ja jestem jakimś psem? - Myślała Pusia wychylając się z torby, zawieszonej na ramieniu babci Gieni. Kotów nie powinno się zabierać na spacery, same radzą sobie z tym całkiem dobrze. No, ale niektórym nie da się przemówić do rozumu...
   Usłyszała jakiś hałas, więc instynkt nakazał jej natychmiastowo zwrócić pyszczek w tamtym kierunku. To tylko jakaś wiewiórka, która wydziera się na cały głos do jakiegoś orzecha. Lepiej nie zwracać na nią uwagi, może choroba psychiczna jest zaraźliwa? Druga wiewiórka mówiła coś o Kaśce...To chyba ta stuknięta wiewiórka, co myśli, że jest psychologiem. Żaden szanujący się kot jej nie tknie w obawie o swoje zdrowie.
- A teraz wrócimy do domku, co kochanieńka? Trzeba jeszcze ugotować obiad...  Nareszcie!
  Po powrocie do domu kotka wyślizgnęła się z torby, skierowała się do kuchni. Usiadła koło p u s t e j(!) miski. Zaraz do kuchni weszła również babcia Gienia, która krzątając się po kuchni, jakimś cudem nie zauważyła uparcie wpatrującego się w nią kota. No nic, trzeba użyć broni ostatecznej.
MIIIIIIIIAAAAŁŁŁŁŁŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!
W całej kuchni rozległy się dźwięki umierającego w skrajnym głodzie kota. Zadziałało! Teraz, kiedy jej miska nie była już pusta, mogła ze spokojem w sercu ją zignorować i położyć się spać. Przecież nie prosiła o jedzenie, aby je zjeść. Po prostu widok pustej miski był niewybaczalny!
  Wspięła się na stary, miękki fotel znajdujący się w saloniku i zwinęła się w kłębek. Niestety, nie dano jej długo pospać.

Na tym kończę, bo zabrakło mi weny twórczej. Jak wymyślę dalszy ciąg, to go wstawię. Życzę wszystkim Miłego dnia/wieczoru/tygodnia/miesiąca/ czy co tam chcecie :)
Do Poczytania!
Milka2909 :)

Komentarze