O.Z.S.M Dywizja V – Rozdział 3: Tłok, Łagry i lamorożce, część 1
Witajcie,
kochani! Ojej... Nie spostrzegłam wcześniej, że minął już
miesiąc od mojej poprzedniej publikacji. Zdziwiło mnie to, jednak
teraz będę pisać odrobinę regularniej!
Dziś wstęp będzie dłuższy, ponieważ sprawa jest taka, że:
*Ogólnie dzielenie rozdziałów na części stanie się chyba tutaj dla mnie normą. Niestety będziecie mnie musieli tolerować właśnie taką, bo wątpię, żebym była w stanie zmienić styl pisania w tej kwestii. Dzisiejszy rozdział podzielony został na 3 części. W tym poście przeczytacie część 1, potem będę publikować co tydzień. Tak więc w następny czwartek pojawi się część 2, a w czwartek za dwa tygodnie część 3.
*Ze
względu na to, że pojawia się coraz więcej fraz w języku obcym
wprowadzam objaśnienia obcojęzyczne, które w razie chęci zawsze
będziecie mogli przeczytać. Będą się one znajdować na końcu
postów (pod opowiadaniem) na zasadzie listy ułożonej w kolejności
występowania wyrazów w tekście.
Dziś wstęp będzie dłuższy, ponieważ sprawa jest taka, że:
*Ogólnie dzielenie rozdziałów na części stanie się chyba tutaj dla mnie normą. Niestety będziecie mnie musieli tolerować właśnie taką, bo wątpię, żebym była w stanie zmienić styl pisania w tej kwestii. Dzisiejszy rozdział podzielony został na 3 części. W tym poście przeczytacie część 1, potem będę publikować co tydzień. Tak więc w następny czwartek pojawi się część 2, a w czwartek za dwa tygodnie część 3.
Na razie to tyle z ogłoszeń, miłego czytania! :)
Cyril
leżał na ziemi jak kłoda. Gdzieś, niby to z daleka, docierały do
niego bodźce zewnętrzne, jednak jego umysł nie potrafił ich w tym
momencie zarejestrować i przetworzyć.
- Aaa!
Aaaa! Zabiło mnie! Zabiło mnieee! - wrzeszczał w tym czasie
Patryk, oswobodzony z natarcia lamich zębów.
- Zasłużyłeś
sobie na to, impertynencki łajdaku! Nie tylko złamałeś wszelkie
zasady, ale jeszcze obraziłeś mojego lamorożca! Co ty sobie
wyobrażasz, bezczelny ignorancie?! Tylko z dobroci serca temu
przeszkodziłam! Pomijając fakt, że nawet nie jesteś godzien, by
Skazka miała przez ciebie krew na kopytach... - Katia strofowała go
z wściekłością, odciągając przy tym wzburzone zwierzę i
uspokajająco głaszcząc jego białą sierść. - Toćna,
Skazka! Ten tępak nie jest wart twoich nerwów! Jak się tak
zastanowić, życie na tym świecie sprawi mu nieporównanie większy
ból, niż rychła śmierć! - szepnęła do swojego
parzystokopytnego i dopiero wtedy powoli zaczął się on uspokajać.
Pozwolił odciągnąć się dalej swej właścicielce. Po chwili
między nimi, a poszkodowanym mężczyzną istniał na tyle duży
dystans, że Generał pozwoliła sobie na delikatne założenie
Skazce uzdy i przekazanie jej dziewczynie stojącej nieopodal.
- Wanny,
zajmiesz się nią, w
poriadkie?
- zwróciła się do podwładnej z troską w głosie.
- Oczywiście,
Pani Generał – potaknęła rozmówczyni, po czym przejęła uzdę
i poprowadziła stworzenie w stronę stajni. Jekatierina popatrzyła
za nimi krótko, a następnie energicznie odwróciła się w stronę
sprawcy zamieszania, który... Odchodził szybkim krokiem, lecz
bezszelestnie, jakby się skradając. W tym samym momencie trzymał
za rękę swoją towarzyszkę, która w czasie akcji z lamorożcem
odskoczyła od partnera i dołączyła do powszechnej paniki.
Rosjanka błyskawicznie znalazła się u boku mężczyzny...
- Aaałaaaa!
- jęknął, kiedy chwyciła go mocno za ucho, wykręcając je. Wraz
z uchem wykręcił się sam Patryk. W żelaznym uścisku szefowej wił
się jak piskorz, nie miał jednak szans na oswobodzenie. -
NIIIEEEE!!! Zostaaw mnieee!!!
- Przestań
mi tutaj piszczeć! Uszy bolą od twojego biadolenia! Cały czas to
samo, nigdy ci się nie znudzi? Złamałeś zasady i zachowujesz się
absolutnie nagannie! W tej sytuacji nie ma innego wyjścia, muszę
cię zaprowadzić do lochów, żebyś przemyślał swoje zachowanie!
Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że niemal już tam na stałe
mieszkasz, to zdaje się, iż próżno oczekiwać od ciebie, abyś
myślał... - to mówiąc zaczęła ciągnąć go za sobą,
jednocześnie napierając między jego łopatki łokciem, żeby
prędzej maszerował.
- O
nie, Patryk!!! - krzyknęła blondynka, która została sama na
środku placu bez swojego "lubego".
- A
o tobie szkoda nawet mówić! To wstyd dla kobiety zachowywać się w
ten sposób! Ile w ogóle masz lat?! - naskoczyła na nią Katia,
przystając na chwilę ze swoją ofiarą.
- P-piętnaście...
- Masz
przecież świadomość w jakim ON jest wieku!
- A-ale
to nie ma znaczenia...
- Jak
to nie ma znaczenia, dziewczyno?! Fakt, z iloma niewiastami się
prowadza też nie ma znaczenia?! Fakt, w jakim są one wieku też nie
ma znaczenia?! A może mi powiesz, że to, iż wszyscy nie mieliśmy
ostatnio prądu, ponieważ ON wywalił nam bezpieczniki niebotyczną
ilością ściąganej jednocześnie pornografii również nie ma
znaczenia?!!! Nie ma znaczenia, ciort
woz'mi!
Po
tych słowach Generał rozległy się szepty wśród Piątej Dywizji.
- Naprawdę
był AŻ TAKI głupi? - powiedział ktoś z niedowierzaniem.
- Ile
idiota musiał tego ściągać, żeby wywalić szpital? - zastanawiał
się ktoś inny. Część osób, którym najbardziej pokrzyżował
plany brak prądu zaczęło rzucać obelgami. Nawet medycy, którzy
pracowali teraz w szpitalu podeszli do okien, by zobaczyć co się
dzieje. Niektórzy już je nawet otworzyli i wychylali się z sal
szpitalnych. Natomiast grupa stojąca nieco dalej i obserwująca z
uśmieszkami całą scenę jawnie ryknęła śmiechem.
- Głupi
debil... - ich głos trząsł się od chichotu.
- MOLCIAT'!!!
- Jekatierina ryknęła szorstko i gniewnie, patrząc na każdego z
tłumu z osobna. Momentalnie ucichły wszystkie komentarze i inne
dźwięki.
- Łoo.
Wkurzyła się... - mruknęła jedynie Kleopatra pod nosem. Zrobiła
to tak cicho, że tylko Roman ją usłyszał. Przytaknął
nieznacznie, w milczeniu obserwując rozwój wypadków.
- Nie
chcę widzieć sytuacji, że ktokolwiek śmieje się w takiej
okoliczności! Jesteśmy medykami! Miejcie na tyle powagi, żeby móc
się powstrzymać, kiedy rzecz tego wymaga! Później widać jak się
nieodpowiedzialnie zachowujecie przy pacjentach! Jeśli to się
ponownie zdarzy, odwołam wam WSZYSTKIM najbliższą imprezę
dywizyjną! - warknęła zwierzchniczka.
Można
było poczuć, jak ludzie wstrzymują oddech na tą groźbę. W
oczach większości Dywizji pojawiło się czyste przerażenie. Zaraz
potem rozległo się chóralne:
- Przepraszamy!!!
Więcej nie będziemy... - ostatnie zdanie dodała grupa najbardziej
winna złości Rosjanki.
- Wracajcie
do pracy, zamiast zajmować się głupotami... Och – w tej chwili
ciemnowłosa spostrzegła rozpłaszczonego na ziemi świeżaka.
Zasadniczo była ona jedyną osobą, która do tej pory ogarnęła w
jakim znajdował się położeniu. - Szeregowy Kiriłł, wstawać! -
poleciła nieprzytomnemu, jednak widoczne u niej zmartwienie mówiło,
że podejmuje powyższą akcję tylko dla sprawdzenia, bo w
rzeczywistości w ogóle się nie spodziewa wykonania rozkazu. Po
sekundzie oczekiwania dla stwierdzenia, że chłopak oczywiście się
nie rusza, zadała pytanie. - Wie ktoś może, co się temu stało?
- Zdaje
się, że zemdlał z nadmiaru emocji, Katiu – odezwała się Cleo,
która po mocnym zastanowieniu odszukała w mrokach pamięci, jak się
zachowywał przed zaliczeniem gleby i kiedy się to wydarzyło. Była
po prostu tak zajęta spektaklem, że podświadomie musiała zauważyć
incydent i stwierdzić, iż go oleje, bo facet na pewno sam w końcu
wstanie...
- Tak,
właśnie tak chyba było – dorzucił ze zdziwieniem Roman, który
również dopiero zrozumiał co zaszło mimo, że stał tuż obok
Anglika...
Generał
spojrzała z rozdarciem na biedaka, a potem na trzymanego przez
siebie za ucho delikwenta, który pod nosem wciąż popiskiwał
"Zostaaw mniee!" (nikt już nie zwracał na niego uwagi).
Mężczyzna cały czas się wyrywał, lecz co ciekawe, nie dał rady
wywalczyć ani centymetra. Kobieta trzymała go z taką łatwością,
jakby był rozzłoszczonym, bardzo małym i słabym dzieckiem. Mógł
tylko bezsilnie się motać.
Po chwili rozterki stwierdziła w duchu, że jednak chwilowo nie może wypuścić tego dewianta na wolność, więc odezwała się z westchnieniem:
Po chwili rozterki stwierdziła w duchu, że jednak chwilowo nie może wypuścić tego dewianta na wolność, więc odezwała się z westchnieniem:
- Zajmijcie
się nim jak najszybciej, w
poriadkie?
Ja muszę zabrać głupca do lochów, a nie ma czasu do stracenia!
Liczę na was! - krzyknęła z niepokojem na koniec i ruszyła dalej.
- Nieeee,
tylko nie Łagryyy!!! Błagam, nieeeee!!! - Patryk wybuchł z nową
siłą, prawie już płacząc.
- USPOKÓJ
SIĘ... Nawet nie wiesz, o czym mówisz. To żadne Łagry, po prostu
zwykłe lochy – mruknęła gniewnie, przewracając oczami.
- Ja
wiem, co to jest! To Łagry, okropne Łagry... Umrę, umrę tam...
Umrę... - Spróbował się przewrócić z nieśmiertelną nadzieją,
że w ten sposób zdoła jednak uciec, ale poskutkowało to jedynie
tym, iż Katia ciągnęła skazańca dalej po ziemi niczym worek
ziemniaków. Tupanie nogami również okazało się zupełnie
nieskuteczne. Właściwie, kiedy nie stał na nogach było jej
znacznie łatwiej go taszczyć. Wrzuciła swój piąty bieg i zaraz
byli u drzwi szpitala. Szybko za nimi zniknęli.
Tymczasem
reszta kompanii po wydaniu rozkazu przez Jekatierinę natychmiast
zajęła się naszym bohaterem...
Objaśnienia
obcojęzyczne:
Toćna
(ros.) - dokładnie
W
poriadkie (ros.) - w porządku
Ciort
woz'mi! (ros.) - niech to diabli wezmą!/cholera! (coś w tym
sensie)
Molciat'
(ros.) – milczeć
Dla zainteresowanych, jeszcze w tym tygodniu dodam objaśnienia do poprzednich rozdziałów.
Natomiast kontynuacja już za tydzień! Do zobaczenia <3
Wasza
Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz