O.Z.S.M Dywizja V – Rozdział 3: Tłok, Łagry i lamorożce, część 2
Wybaczcie
mi spóźnienie! Na dniach zachorowałam, więc obecnie jestem w
fazie nieogaru i zapominania o wszystkim... Okazało się więc, że
wczoraj zapomniałam, iż był czwartek, a do tego miałam wstawić
posta! Około półtorej godziny temu spłynęło na mnie olśnienie odnośnie konieczności wstawienia rozdziału. Chyba
potrzebuję kalendarza (miałam płonną nadzieję, że w tym roku
sobie bez niego poradzę)...
Tak czy inaczej, miłej lektury <3
Tak czy inaczej, miłej lektury <3
Tymczasem
reszta kompanii po wydaniu rozkazu przez Jekatierinę natychmiast
zajęła się naszym bohaterem.
- Umrze
nam tutaj! Co my zrobimy? Co zrobimy? Lekarza, niech ktoś wezwie
lekarza!!! - panikował jakiś facet.
- Wszyscy
tutaj jesteśmy lekarzami, do cholery! Ty też nim jesteś, debilu! -
warknęła maksymalnie zirytowana Kleopatra. Większość tłumu była
w jej oczach bezużyteczną, przestraszoną tłuszczą. Miała ich
wszystkich serdecznie dosyć... - Tak się tu ciskacie, że nie może
oddychać! Albo pomóżcie, albo się wynoście, bezmózgi! Ja się
nim zajmę, skoro nikt z was nie potrafi – to powiedziawszy
przyklęknęła obok Cyrila. Odgięła jego głowę do góry, jedną
dłoń kładąc na czole poszkodowanego, a palcami drugiej lekko
popychając podbródek.
- A
ja ci pomogę, i tak nie mamy co robić – stwierdził Romek i
zaczął rozganiać niedobitków, którzy jeszcze się nie odsunęli
mimo słów Starszego Oficera, choć było ich niewielu. W tym czasie
Cleo pochyliła się nad twarzą chłopaka, obserwując jednocześnie
jego klatkę piersiową. Naliczyła kilka oddechów w ciągu 10
sekund. - Żyje – stwierdziła z lekkim rozdrażnieniem, co
widownia przyjęła z wielką radością. Przy nogach nieprzytomnego
zjawił się Roman. Złożył je razem, a następnie uniósł do
góry. Czekali, aż się obudzi. Czarnowłosa jeszcze poprawiła
nerwowym ruchem jego rozrzucone ramiona, żeby leżały wzdłuż
tułowia.
Nikomu
by się do tego nie przyznała, ale trochę, odrobinę, minimalnie,
mikroskopijnie... Martwiła się o faceta. Dobre kilka minut leżał
pozostawiony sam sobie. Było to niedopuszczalne. Zdecydowanie NIE
POWINIEN być nieprzytomny tak długo... Wtem zobaczyła, że jego
oczy lekko zatrzepotały.
Nasz
Kiriłł czuł się nie bardziej ogarnięty, niż na początku. Gdy
otworzył oczy ujrzał najwspanialszy widok na świecie – jego
ukochana pochylała się nad nim. Jej kruczoczarne włosy okalały
twarz, zwieszając się nieco nad jego własną. Owiał go
charakterystyczny zapach ciała dziewczyny. Była to pierwsza rzecz,
którą zdołał poczuć po przebudzeniu. Bardzo miła woń, jakby
korzenna i jakichś przypraw, lecz nie potrafił wskazać zbytnio
konkretnych zapachów. Nie znał się na tym... Szafran? Sandałowiec?
Zobaczył jej chłodne oczy, obserwujące go. Miała lekkie czarne
kreski przedłużające zewnętrzne kąciki oczu, jak wiele innych
kobiet ostatnimi czasy. Często przesadzały z takim makijażem i w
ogóle im on nie pasował, lecz w przypadku Cleo było inaczej.
Wyglądała egzotycznie i pięknie jak prawdziwa Kleopatra.
- O!
Obudziłeś się – stwierdziła ku jemu rozpaczy się prostując i
wstając. Wydawało mu się, że spojrzała na niego w taki sposób...
Jakby z ulgą? Nie wymyślił sobie tego? Ha, na pewno sobie tego nie
wymyślił! Już niedługo przyjdzie dzień, kiedy wyzna mu miłość,
wiedział to!
W
tym momencie w jego głowie istniał jedynie Tryb Beznadziejnego
Romantyka i reszta otoczenia została już kompletnie wyparta. Nie
zauważył wiwatów ludu na cześć faktu, że jednak żyje, a nawet
jest przytomny! Nie spostrzegł również wcale, że Romek
przytrzymywał mu wcześniej nogi, a teraz położył je prędko z
powrotem, bo chłopak mimo to próbował wstać, nim ratownik zdążył
puścić kończyny. Kolega podniósł się i spróbował pomóc
niedorajdzie, skoro już i tak robił swoje zamiast spokojnie
leżeć... W końcu Anglik z pomocą Sierżanta Od Rekrutów poczuł
na powrót grunt pod nogami.
- I
jak? Żyjesz? Nie padniesz nam tu ponownie? - zwrócił się do niego
rzeczony pomocnik.
- Co?
A, ta... Myślę, że jest okay. Dzięki – bąknął blondyn z
opóźnieniem przez swoje zaaferowanie osobniczką płci pięknej.
Nie sposób było nie zauważyć, że cały czas wlepiał w nią
gały. Widząc to Roman odrobinę się zirytował. Nie miał nic
przeciwko romantyzmowi, ale żenowało go, kiedy miłość
przerabiała ludzi na zombie za życia... Pomijając żałosność
sceny, gdyż znał dobrze Kleopatrę i wiedział, że żaden facet
nie ma u niej najmniejszych szans.
Główna
bohaterka teraźniejszych myśli chłopców natomiast zaczęła się
już nudzić...
- No
to... Idę sobie, skoro nie jestem już potrzebna. Mam dość tej
całej hałastry, a już za jakieś dwie godziny mam swoją zmianę
na urazówce, więc... Ta
léme argótera,
chłopcy! - odwróciła się od nich i pomachała im ręką na
pożegnanie. Zagwizdała cienko. - Charmiono! - zawołała. Zza drzew
nagle wychynęła elegancka czarna lama z (również czarnym) rogiem.
Dziewczyna poklepała ją po głowie i dalej poszły razem, ramię w
ramię.
Ta
sytuacja przypomniała Cyrilowi o jego kłopocie. Znów poczuł
wzbierającą w nim panikę. W którym rozdziale mu ktoś wreszcie
powie, o co kaman z tymi lamami?!
- Ej!
Co ci?! - zaniepokoił się Sierżant widząc, że jego nowy
towarzysz znów niebezpiecznie się chwieje. Chwycił go za ramię,
żeby pomóc mu odzyskać równowagę.
- Mam
dosyć... Dosyć mam... Nic nie ogarniam... Co to za lamy z rogami...
Co tu się w ogóle dzieje...?! - świeżak był na nerwowym
wykończeniu. Zdaje się, że zaczynało mu się kręcić przed
oczami...
- Ogarnij
się, koleżko. Bo nam wykitujesz. Słuchaj, jesteś w specyficznym
miejscu. Ale jest tu całkiem wporzo... Te zwierzęta to lamorożce i
są u nas całkowicie normalne – odpowiedział Romek powoli,
dobitnie i poważnie, lecz zarazem uspokajająco, jakby mówił do
samobójcy mającego za chwilę skoczyć z dachu.
- L-lamorożce...?
- Tak,
lamorożce. Niemal zawsze to bardzo miłe stworzonka. Są taką jakby
maskotką naszej Dywizji. Lubimy z nimi przebywać, no i
wykorzystujemy je przy okazji do ważnych rzeczy.
- Do
rzeczy...? Jakich rzeczy? - Kiriłł zaczynał czuć się odrobinę
mniej panicznie. Zgodnie ze słowami chłopaka starał się teraz
uspokoić.
- Przewozimy
na nich towary między sobą, na przykład. Jakieś zioła,
lekarstwa, mniejszy i lżejszy sprzęt medyczny. Wiesz, to wygodne,
kiedy ktoś czegoś potrzebuje, a jest daleko od szpitala. Wtedy
ładujemy pakunki na lamorożce i mówimy, gdzie mają biec. No i one
tam wtedy biegną. Mają też leczniczą ślinę, dzięki której w
naturalny sposób możemy podleczyć mniejsze rany.
- Leczniczą
ślinę? - nasz bohater robił wszystko, żeby jak najbardziej skupić
się na słowach rozmówcy i dzięki temu w końcu zaczynał
kontaktować. Nadal jednak miał wiele, wiele pytań. - A jak to się
w ogóle stało, że one...
W
tym momencie przerwała mu kolejna wrzawa...
Objaśnienia
obcojęzyczne:
Ta
léme argótera (gr.) - do zobaczenia później (a
przynajmniej takiego zdania jest Cleo)*
*Dodatkowe
info: Kleopatra lubi od czasu do czasu poszpanować wątpliwie
wybitną znajomością języka greckiego. Do jej popisowego
repertuaru należą wyrażenia "dzień dobry", "do
zobaczenia" oraz "mam siekierę w mojej głowie". Jako
autorka nie gwarantuję poprawności tej wiedzy, ale i tak jest z
siebie dumna, nawet jeśli wszyscy by jej powiedzieli, że robi same
błędy. Kleopatra nigdy nie robi błędów, to po prostu cała reszta
świata się myli. Nie ma sensu rozmawiać z prostakami, którzy tego
nie rozumieją...
Za
tydzień ostatnia część rozdziału 3!
Wasza
Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz