O.Z.S.M. Dywizja V – Rozdział 4: Pierwsza robota Kiriłła!, część 3
Priwiet,
moi mili! Czas na ostatnią część czwartego rozdziału Dywizji
medycznej!
Mam
nadzieję, że Wam się spodoba <3
Okazało
się jednak, że mieli gościa.
- Cześć
wam – przywitała się nonszalancko Kleopatra, która siedziała na
płotku lekko machając nogami i wcinała owoc z koszyka.
- C-Cleo?!
- zdumiał się Cyril. Oczywiście się ucieszył, kiedy ją zobaczył
(wyglądała tak cudownie!), ale nie był to najlepszy moment. Musiał
wyglądać koszmarnie... Mignęło mu przez myśl, czy ktoś nie
zobaczył go razem z instruktorką i nie wyciągnął pochopnych
wniosków, ale ludzi z innej Dywizji akurat wtedy nie było w środku.
Znajdowali się tam tylko we dwoje, dość daleko na tyłach... Poza
tym nasz bohater musiał uczciwie przyznać, że pewnie nie
przedstawiał sobą w minionym momencie na tyle mało żałosnego
widoku, żeby ktoś w ogóle rozważał dwuznaczność. Mimo to zbieg
okoliczności – nowo zdobyta koleżanka i jego miłość na zawsze
w jednym miejscu – zdał mu się dziwaczny.
- Co
tutaj robisz? - zapytała miedzianowłosa. Anglik zauważył nagle
coś takiego w tym głosie i wyrazie twarzy... Niemożliwe! Nie
pomyślałby, że jego radosna opiekunka mogłaby odczuwać do
kogokolwiek niechęć... Dopóki nie zobaczył jej teraz, przed
sobą... W stosunku do egzotycznej piękności. Zdecydowanie starała
się ukryć to uczucie, lecz nieskutecznie.
- Jem
jabłko – odpowiedziała Cleo obojętnie z pełnymi ustami,
wzruszając ramionami, po czym zerknęła na Cyrila. - Nie najlepiej
wyglądasz. Stało się coś? - rzuciła lekko.
- Nic
takiego... Po prostu słabszy dzień – próbował być dzielny i
nawet zebrał się, żeby normalnie się do niej zwrócić!
- Zdarza
się – wzruszyła ramionami po raz kolejny, ucinając temat i
biorąc duży kęs. - Wanny, mogę poczęstować jednym Charmionę,
co nie? - dodała, gdy przełknęła. Wstając zgarnęła drugi owoc.
- Pewnie
– odparła tamta, starając się wyglądać i mówić normalnie.
Starsza
Oficer podeszła do swojego lamorożca. Chłopak dopiero teraz go
dostrzegł. Przywitały się, właścicielka trochę pogłaskała
parzystokopytnego i nakarmiła trzymanym w dłoni jedzeniem. Szepnęła
coś i musnęła jego ucho.
- Cześć
wszystkim! Gotowa? - dołączył do niej Roman. Blondyn nawet nie
zauważył, kiedy i skąd Sierżant się tam wziął.
- N-na
co? - wtrącił się nerwowo, chociaż wtykał w ten sposób nos w
nie swoje sprawy. Kątem oka zauważył, jak nadzorczyni stajni na
dźwięk głosu przybysza nagle się potknęła i z trudem stanęła
stabilniej, po czym spojrzała na szatyna z szokiem w oczach.
- Idziemy
dzisiaj do kina na ten fajny nowy horror – odezwała się brunetka
z uczuciem, które jak na nią można było nazwać ekscytacją,
bowiem uśmiechnęła się lekko, a jej oczy jakby odrobinę
poweselały. Również głos zdawał się mniej wyprany z emocji, niż
zwykle.
- Będzie
zabawnie... - mruknął Romek. - Pamiętasz, jak z tamtego gościa
trysnęła poprzednim razem krew w górę na trzy kilometry?
- Pewnie!...
I żeby to w ogóle była krew. Bardziej wyglądało na sok
żurawinowy.
- Ja
bym obstawiał keczup.
- Wydaje
mi się, że prędzej żurawina... Zresztą, możemy się założyć.
Może opublikują coś na ten temat zza kulis. Kto wygra, ten postawi
jakąś szamę.
- Okay
– odparł jej przyjaciel, uśmiechając się ciepło.
- Nie
macie dzisiaj pracy? - teraz z kolei odezwała się Wanda, która po
wcześniejszym rozproszeniu nadal stała odrobinę niezgrabnie w tym
samym miejscu.
- My?
Nie. Akurat wolne. Za to jutro będzie taki zachrzan... Dlatego
wykorzystamy czas najlepiej, jak się da – odpowiedziała ze
zdziwieniem Kleopatra. W połowie wypowiedzi na słowo "zachrzan"
znów brzmiała na zirytowaną. Słysząc o wyjeździe Katii
zainteresowała się, lecz nie przyszło jej wtedy na myśl, że
wiązało się to z takimi upierdliwstwami. Ze względu na swą
funkcję miała jeszcze więcej obowiązków, niż zazwyczaj...
- Hm,
przepraszam, ale nie kojarzę, żebym cię znał... Jesteś nowa? -
teraz do Wanny zwrócił się Roman. Przyglądał jej się
zdezorientowany. Cleo zerknęła na niego dziwnie. Faktycznie nie
widziała, żeby kiedykolwiek rozmawiali, ale... Zaryzykowałaby
stwierdzenie, że niemożliwe, by się nie znali.
- Ach,
faktycznie chyba nas sobie nie przedstawiono... Dołączyłam pół
roku temu, ale cały czas mam coś do roboty, więc... Znam cię, ale
nigdy się nie złożyło... - odrzekła z trudem łapiąc oddech.
- Och.
Wybacz – chłopak zmarszczył czoło i wyciągnął rękę na
powitanie. - W takim razie trzeba to naprawić. Jestem Roman.
- Wanda...
Najczęściej wołają na mnie Wanny – teraz z kolei ona wyglądała,
jakby miała zemdleć, lecz uścisnęła podaną dłoń. Rozmówca na
moment przytrzymał ją delikatnie.
- Wanny...
Rzeczywiście gdzieś mi się obiło o uszy. Nie wiem, jakim cudem
nie pamiętam. Jeszcze raz, wybacz – w końcu odsunął się, po
czym z towarzyszką (i zapasem kilku jabłek) zebrali się do
wyjścia.
- Do
zobaczenia! - pożegnali się oboje.
- Do
zobaczenia... – odpowiedział Kiriłł rzewnie spoglądając na
swoją miłość.
- Cześć...
- w tym samym momencie pożegnała się Wanda. Anglik przeniósł
spojrzenie na nią i przyłapał niechcący dziewczynę patrzącą na
Romka z identyczną tęsknotą... Ona również widziała jego
reakcję na ukochaną. Jakoś po chwili tak się złożyło, że
spojrzeli po sobie wzajemnie, jakby szacując, jak wiele druga strona
się domyśliła. Nie wytrzymali długo. Oboje jednocześnie wbili
niezręcznie wzrok w bok. Za moment znów popatrzyli na siebie.
- W-wracajmy
do pracy, co? - rzuciła Wanny, niby to lekkim tonem... Udawała, że
nie śledzi kątem oka, jak Sierżant odchodził z przyjaciółką do
kina. Jej chwilowy podopieczny tego nie kupił, lecz nie odezwał się
na ten temat.
- Jasne
– odparł podobnie, pozorując, że oczy nie zjeżdżają mu w
stronę czarnowłosej... Miłośniczka zwierząt również się na to
nie nabrała.
W
milczeniu zabrali się do roboty.
Więc
tak jak zapowiadałam, Romek się pojawił... Cieszycie się? XD
A
już w kolejną środę zaczynamy następny rozdział!
Do
zobaczenia,
Wasza
Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz