O.Z.S.M. Dywizja V – Rozdział okolicznościowy: Wielkanoc ~ Dzień 1, część 3
Miał
być 18 marca, jest 5 maja... Ups?
Ale-ale!...
Wielkanocą można się cieszyć przez cały rok, co nie? To
wspaniałe, wiosenne święto!...
***
Po
zakończeniu "życzeniowej" części spotkania przyszedł
czas na zbijanie jajek. Również w Piątej Dywizji popularną
tradycją było stukanie jajkiem o jajko sąsiada przy stole. Nasz
bohater przetrwał zderzenie z chłopakiem z lewej, ale przy Wandzie
poległ. Na jego skorupce pojawiły się pęknięcia. Zewsząd
rozlegały się śmiechy, entuzjastyczne okrzyki (w wypadku
zachowania jajka całego) i jęki rozczarowania (w przypadku
porażki).
Wkrótce
Generał razem z Kapralem wstała ze swojego miejsca u szczytu
głównego stołu i zabrała głos.
-
Horoszo, moi kochani. Skoro wszyscy już się zbijali, pora na
nagrody dla zwycięzców! W tym roku Klub Plastyczny przygotował dla
nas figurki lamorożców. Marceli – z promiennym uśmiechem
zwróciła się w stronę towarzysza. Pod wpływem jej ruchu uszy
kostiumu błękitnej owieczki, który nosiła cały dzień, zabawnie
załopotały. Jak można się domyślić, Jekatierina była jedyną
przebraną w kostium osobą poza Kiriłłem.
- Tak
jest, Katio - Marceli z ekscytacją kiwnął krótko głową, po czym
ruszył wzdłuż stołów z dużym workiem i zaczął rozdawać
szczęściarzom małe nagrody.
- Jaki
śliczny! - zakrzyknęła jakaś dziewczyna po wyciągnięciu figurki
z worka.
- Matko,
jak szczegółowo zrobione! - dziwił się ktoś inny.
Wanny
właśnie wyciągnęła swoją nagrodę.
- Ojej,
to mój... - zaśmiała się cicho. - Wylosował mi się ten, którego
ja robiłam – wyjaśniła Cyrilowi, patrzącemu na nią ciekawie.
- Serio?
- pochylił się nad figurką, by móc się jej przyjrzeć. - Łooo,
ale piękna! Najdrobniejsze detale...
- To
zupełnie oczywiste! – bardzo młodo wyglądająca dziewczyna,
którą dotąd znał tylko z widzenia, energicznym głosem przerwała
jego zachwyty. - W końcu Wanny jest najbardziej utalentowaną
członkinią naszego Klubu!
- Klubu?...
- No,
Klubu Plastycznego! - dodała dziewczynka ze zniecierpliwieniem.
- Dziękuję
za te słowa, Mariolko, ale nie sądzę, żeby to była prawda. Jest
wśród nas sporo utalentowanych artystów, ty również – odparła
Wanda grzecznie.
Mariola
słysząc z jej ust tę pochwałę uśmiechnęła się jednocześnie
z sympatią i zawstydzeniem, rumieniąc się lekko. Ktoś z
naprzeciwka wciągnął ją jednak w kolejną rozmowę, więc nic nie
dodała.
- Zaraz...
To w ilu dodatkowych zajęciach ty właściwie bierzesz udział?
Gotowanie, Klub Plastyczny... Czy czegoś jeszcze nie wiem? - dziwił
się Anglik.
- Nooo,
troszkę tego jest – odpowiedziała mu wymijająco, śmiejąc się
lekko i poprawiając fryzurę.
***
Gdzieś
w połowie wspólnego śniadania, Katia ponownie podniosła się z
miejsca.
- Horoszo,
moi dorogie. Niedługo nadejdzie czas na wymianę zmiany
pracującej. Z tego względu ogłoszę parę rzeczy, aby wszyscy byli
na bieżąco. Zaczniemy od naszej tradycyjnej Wielkanocnej Loterii
Kostiumowej. W tym roku losowanie wygrał nasz nowy nabytek, Kiriłł
Hall, którego możemy podziwiać w kostiumie białego króliczka! -
starała się niezauważenie zerknąć na trzymaną przez siebie
kartkę przy wymawianiu jego nazwiska. Anglik to spostrzegł, ale i
tak było mu miło, że próbowała go zapamiętać. Dlaczego jednak
tak podkreślała tą biało-króliczkowatość jego kostiumu?!
Specjalnie chciała go rozgniewać, czy może za dużo nad tym
myślał?
Zewsząd rozległy się oklaski.
Zewsząd rozległy się oklaski.
- Ki-riłł!
Ki-riłł! - skandowali lekarze. Rozejrzał się zszokowany. Wszyscy
z wyjątkiem "marginesu" Patryka patrzyli na niego
przyjaźnie i wołali jego imię... Cóż. Tak jakby jego imię.
- Chodź
tu do nas, Kiriłł! - zawołała z sympatią Jekatierina, machając
do niego pluszowym owczym kopytkiem. Powoli, niepewnie wstał, prawie
nie zdając sobie sprawy, że to robi. Zaraz potem jednak zamarł,
niezdolny się ruszyć.
- No
idź, idź! - ponagliła go niecierpliwie podekscytowana Wanny.
Również wstała i popchnęła go lekko do tyłu. To trochę go
ocuciło. Po chwili faktycznie cofnął się i poszedł wzdłuż
stołu, aby dostać się do Generał.
Kiedy
stanął przed nią obdarzyła go uroczym uśmiechem i objęła tak,
jak nauczycielki obejmują uczniów na rozdaniu świadectw.
- Gratulacje,
Kiriłłku! - powiedziała słodko, po czym odsunęła się i wzięła
od Marcelego spory, wypełniony po brzegi wiklinowy kosz. Z radością
podała go Cyrilowi, który przyjął go wyraźnie tym wszystkim
wstrząśnięty.
- Gratulacje
– odezwał się Kapral, podając mu rękę. Blondyn zerknął na
niego nieśmiało, potrząsając lekko jego dłonią i ujrzał...
Żądzę mordu w oczach chłopaka. Wyraźnie starał się
powstrzymywać, ale mu nie wychodziło. Przerażony Kiriłł dość
prędko przeprowadził więc taktyczny odwrót ze swoim koszykiem.
- Co
mu się stało... - szepnął z przejęciem rozmasowując dłoń po
uścisku wice Generała, gdy już wrócił na miejsce przy stole.
Trochę bolało.
- Nic,
czym powinieneś się przejmować, Cyril – odparła jego
przyjaciółka. Czy mu się wydawało, czy wydawała się trochę
rozbawiona? I te zaróżowione policzki... Ominęło go coś?
- Wanny?
- przechylił głowę pytająco.
- Ojej,
ty naprawdę tak słodko wyglądasz, zwłaszcza teraz! Niech ktoś
zrobi zdjęcie, zróbcie zdjęcie! - i ku jego zaskoczeniu faktycznie
wyskoczył ktoś z lustrzanką i cyknął mu fotę. Dało się
słyszeć cichy dźwięk migawki.
- Wanny...
- tym razem jego głos zabrzmiał ostrzegawczo. Spróbował spojrzeć
na dziewczynę spode łba, ale wnioskując po fakcie, że z trudem
powstrzymywała wybuch śmiechu, nie wyszło to zbyt groźnie.
- Mówię,
że nie masz się czym przejmować i tyle! - nie wytrzymała i krótko
się zaśmiała. Całe szczęście powstrzymała się na tyle, że
nie rozchichotała się na całą salę. Niewiele brakowało! -
Lepiej pokaż co tam masz w koszyczku, króliczku!
Ludzie
w ich otoczeniu zaczęli się podśmiechiwać.
- Wanny,
czy ty tu sobie ze mnie żarty stroisz? - zapytał trochę
naburmuszony, ale podniósł kosz i położył sobie na kolanach,
żeby mogli go razem obejrzeć. Hm. Trochę ciężkawy był.
- A
gdzieżbym śmiała! - odpowiedziała, udając powagę i zaczęła
szperać w obiekcie swego zainteresowania. Kiriłł ostatecznie się
do niej przyłączył. Większość koszyka zajmowały różnorakie
słodycze wielkanocne. Kolorowe jajka, czekoladowe króliki,
kurczaczki i baranki, żelki w takich właśnie kształtach,
czekolady ze świątecznymi wzorami i bombonierka w kształcie
pisanki... Było nawet kilka lasek cukrowych, takich jak na Boże
Narodzenie, tylko w wielkanocnych, pastelowych kolorach opakowań.
Ciekawe! Nie widział takich wcześniej, ale spodobały mu się.
Nagle pod palcami poczuł coś pluszowego... Trzymał w rękach małą maskotkę – białego króliczka.
Nagle pod palcami poczuł coś pluszowego... Trzymał w rękach małą maskotkę – białego króliczka.
- Ojej,
Cyril, ma oczka jak ty! Hej, jest nawet blond grzyweczka! -
zachwycała się opiekunka dywizyjnych stajni.
- Czy
mi się wydaje, czy króliki NIE POWINNY mieć takiej grzyweczki?
- Och,
nie bądź ponury, Cyril! Wygląda tak słodko, będzie dla Ciebie
cudowną pamiątką!
- Mhm
– starał się brzmieć pozytywnie i nawet tak właśnie wyszło.
Zauważył jeszcze jakieś drobne rzeczy... Kartki, czy coś, przy
ściance koszyka.
- O,
ciekawe, co to – odezwał się do siebie, sięgając po nie.
Największa, sztywna kartka okazała się imiennym, kolorowym
dyplomem świątecznym z okazji wygranej (oczywiście figurował na
nim jako "Kiriłł"). Spomiędzy reszty papierków wypadła
mu karta prezentowa do Empiku. Podniósł ją, coraz bardziej
uszczęśliwiony podarunkiem i grzebał dalej. A to co... "Karnet
na dwa pocieszające klepnięcia w ramię od Katii"?
- Wanny,
co to? - spytał automatycznie, zanim zdążył się powstrzymać i
pokazał jej swoje znalezisko.
- A,
to jest Katiowy Karnet! - To taka tradycja Generał, że zawsze
dorzuca do wygranych takie osobiście zrobione kupony w różnych
rodzajach. Oczywiście są prawomocne! Kiedy poczujesz się przybity
dwukrotnie możesz do niej z tym przyjść, a ona poklepie cię
wspierająco po ramieniu... Szczerze, jeśli potrzebowałbyś pomocy
to i bez tych kuponów by to zrobiła, ale to po prostu taki miły,
zabawny zwyczaj – odrzekła natychmiast i od razu wróciła do
przerwanego obczajania koszyka.
Naszemu
bohaterowi zwyczaj wydał się dość dziwaczny, ale nic nie
powiedział, żeby nie przerywać towarzyszce. Sięgnął więc po
ostatnią rzecz... Dwa karnety na czterogodzinny pobyt w dowolnej
placówce sportowej... ?!
- Przecież
ja się na sporcie nie znam – wykrztusił zdołowany.
- Co,
co, co? - przed jego oczami machnęła fala miedzianych włosów.
Wanda wychyliła się i wręcz zanurkowała pomiędzy jego pochyloną
głowę, a koszyk na kolanach, by zobaczyć o czym mówił.
Wystarczyłoby, żeby go poprosiła albo pociągnęła tą kartkę,
ale nie. Ona musiała robić gwałtowne rzeczy. Bo przecież oboje w
takiej pozycji nie wyglądają wcale dziwnie, nie? Matko jedyna, co
może sobie pomyśleć Kleopatra...
- Spoko
luz, Cyril! - odezwała się akurat w chwili, kiedy już prawie
hiperwentylował przejęty myślą, że Cleo przez tego typu sceny
odrzuci jego miłość. - To jest też na sporty rekreacyjne. Coś
się znajdzie, jest wiele ciekawych rozrywek! Ale super karnet, masz
właściwie pełną dowolność wyboru!
- ...
Sko-skoro się na tym znasz i tak dalej to mo-może poszłabyś ze
mną? - spytał jękliwie. Wiedział, że taka propozycja nie dodaje
wiarygodności jego oddaniu czarnowłosej piękności, ale kiedy tak
patrzył na Wanny (nawet w tej dziwnej sytuacji), nadal chciał się
z nią wybrać do miejsca tego rodzaju... Bez niej pewnie nigdy by
nie wykorzystał tych wejściówek i poszłyby na marne, albo oddałby
je komuś innemu.
Słysząc
jego propozycję w końcu się wyprostowała i spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
- Naprawdę
chciałbyś iść ze mną?
- Pewnie,
że bym chciał... W końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką
– odparł szczerze. Starał się brzmieć jakby mówił coś
oczywistego, choć wyszło to dość nieśmiało. Nigdy jeszcze nie
mówił jej tak wprost, ile dla niego znaczy.
- Cyril...
- jego stwierdzenie zdumiało ją jeszcze bardziej, po krótkiej
chwili uśmiechnęła się jednak szeroko. Spojrzał jej niepewnie w
oczy i zobaczył w nich wzruszenie. - Jasne! Jasne, że z tobą
pójdę! - odpowiedziała radośnie.
Zdążył
tylko uśmiechnąć się w odpowiedzi, gdy Generał znów zwróciła
na siebie uwagę. Okazało się, że cały ten czas po prostu
czekała, aż ludzie uspokoją się po ogłoszeniu zwycięzcy
loterii, a kiedy okazało się, iż uspokoić się nie zamierzają...
Ze słodkim, wręcz promiennym uśmiechem po prostu z całej
siły walnęła w ścianę szpicrutą, którą nie wiadomo skąd
wzięła. Poskutkowało – na całej stołówce zaległa cisza.
- Skoro
postanowiliście w końcu się ogarnąć, została nam jedna sprawa –
odezwała się słodkim głosem. - W recepcji będzie dziś stać
skrzynka, do której możecie wrzucać zgłoszenia do naszej
dorocznej zabawy. W tym roku będzie to Gra Leśna. Zgłaszać mogą
się grupy od dwóch do sześciu osób. Tam też czekają na was
ulotki informacyjne, a w razie pytań i próśb w granicach rozsądku
oczywiście można wbijać do mnie do gabinetu i tak dalej. To
wszystko na dziś, jeszcze raz życzę wszystkim sciastliwoj pashi i do zobaczenia jutro!
***
Objaśnienia
obcojęzyczne:
Sciastliwoj pashi (ros.) - wesołych Świąt wielkanocnych
Jako
że wypadłam z planu (niespodzianka, co nie?), zmieniamy koncepcję. Żeby
skończyć special, dostaniecie po dwie częściówki w tygodniu. Co będzie
dalej, się zobaczy. Rozpiskę macie tutaj (i na mojej Narnii):
"Dzień 1, część 4" - środa, 6 maja
"Dzień 2, część 1" - niedziela, 10 maja
"Dzień 2, część 2" - środa, 13 maja
"Dzień 2, część 3" - niedziela, 17 maja
"Dzień 2, część 4" - środa, 20 maja
Trzymajcie kciuki, żebym tym razem nie sknociła terminów!
Wasza Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz