O.Z.S.M. Dywizja V – Rozdział okolicznościowy: Wielkanoc ~ Dzień 2, część 1

Heeej, bardzo mi się dziś nic nie chciało, ale wstawiam rozpoczęcie kolejnego rozdziału specjalnego z nadzieją, że się Wam spodoba <3



  Następnego dnia Cyril zmierzał w stronę holu w skrzydle szpitalnym, aby spotkać się z Wanny. Po drodze podziwiał piękne wielkanocne dekoracje: na korytarzach wszechobecne były kolorowe, starannie wycięte girlandy w kształcie zajączków, baranków, kurczaczków, lamorożców, pisanek w lamorożce... Gdzieniegdzie pojawiły się nawet jakieś dodo-girlandy. Czyżby w ich szeregach znajdowali się jacyś fani dywizji pocztowej?

  W każdym razie, nie potrafił wymienić technik plastycznych, jakimi wykonano te wszystkie ozdoby, ale było ich dużo. Jakim cudem ciągle zapracowani medycy znajdowali czas na tyle różnorakich prac artystycznych?

  Nasz bohater wkroczył do holu, gdzie ujrzał czekającą na niego Wandę. Siedziała sobie na miękkiej kanapie w kolorze kawy z mlekiem, machając radośnie nogami.

- Cyril! - zawołała radośnie, rozpromieniając się. - Gotowy na Grę Leśną?

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że dałem ci się do tego przekonać.

- To znaczy, że tak! Ale będzie super! Fajnie by było zająć jakieś wysokie miejsce, więc się postarajmy. Nagrody w grach zespołowych zawsze są mega! Razem w dwójkę na pewno nam się uda! - ciągnęła podekscytowana dziewczyna, nie zrażona nawet mało zachęcającą miną swojego przyjaciela.

***

  Na pobliskich terenach leśnych, w miejscu startowym gry na prowizorycznie wykonanym podwyższeniu stali Katia i Marceli. Niebawem mieli oni rozpocząć tegoroczne rozgrywki. Zawodnicy ustawili się w wytyczonych im pachołkami miejscach, po czym założyli szarfy w kolorze przyporządkowanym do ich drużyny. Momoi i Skazka przeszły wzdłuż linii startu, rozdając uczestnikom mapki terenu konkursowego i jakieś kartki z koszyczków w pyszczkach.

- Bardzo mnie cieszy, że spotkaliśmy się tu razem w drugi dzień Świąt, i to tak licznie. Czas rozpocząć tegoroczne zawody wielkanocne! - zaczęła głośno Generał, tym razem ubrana w nawet elegancką, barwną sukienkę ze wzorem w pisanki na dole spódnicy. - Jak już wszyscy wiemy, tym razem będzie to Gra Leśna! Słowem wyjaśnienia, będzie to gra bardzo podobna do gry miejskiej, z tą oczywiście różnicą, że robimy ją w lesie. Powtórzmy sobie zasady rozgrywki. Właśnie otrzymaliście od lamorożców mapki i karty zawodnika. Musicie przechodzić od punktu do punktu i zdobyć w odpowiednich miejscach swoich kart stemple z każdego kontrolnego miejsca. Co istotne, posiadać je musi KAŻDY członek drużyny! Wszyscy musicie mieć wszystko podstemplowane, inaczej grozi wam dyskwalifikacja całej grupy. Musicie patrzeć też na wskazówki i zagadki na każdym miejscu kontrolnym. Co prawda macie wszystkie punkty zaznaczone od razu na mapie, jednak bez zrozumienia wskazówek i stosowania się do nich macie bardzo niskie szanse trafić na konkretny obiekt, w którym ukryty jest właściwy stempel! Czasem konieczne jest też wykonanie jakiegoś zadania, aby stempel otrzymać. Oczywiście wygrają ci, którzy jako pierwsi pojawią się na linii mety, spełniając potrzebne warunki. Wspomnę o jeszcze jednej, bardzo oczywistej rzeczy, żeby nie było nieścisłości. Żeby zaliczyć grę, na mecie musi się pojawić CAŁA GRUPA, nie tylko wszystkie karty. Nie będzie sytuacji, że pozbieracie kartki i sobie kogoś zostawicie, nie możecie też znacząco rozdzielać się w poszukiwaniach, pożyczając sobie kart czy uskuteczniać jakichkolwiek innych herezji, które by wam mogły przyjść do głowy. Jest to niezgodne z regulaminem nadrukowanym na waszych kartach i niestosowanie się do niego oznacza dyskwalifikację. Porzućcie nadzieję, że mnie przechytrzycie, bo was nie widzę. BĘDĘ WIEDZIEĆ – w tym miejscu urocza Rosjanka obrzuciła wszystkich zawodników przeszywającym spojrzeniem. Cyril aż się wzdrygnął... I zresztą nie on jeden. Wanny jednak pokiwała jedynie głową ze skupieniem, uważnie słuchając. - Teraz zejdźmy na przyjemniejszy temat, jakim są nagrody. Czekają na was pakiety niespodzianki, które przysługują pierwszym trzem grupom. Przewidujemy również wyróżnienia, jednak ich ilość jest ograniczona, natomiast na mecie przygotowaliśmy poczęstunek dla wszystkich zawodników i publiczności.

  Uśmiechnęła się do Marcelego, spoglądając mu krótko w oczy, po czym skinęła lekko głową. Z doskonale widoczną czułością odwzajemnił uśmiech i zabrał głos:

- W tym roku wyjątkowo dużo osób się zgromadziło. Mamy wielu zawodników, a skoro mowa o publice, tej również zdecydowanie nie brakuje. Jesteśmy zaskoczeni tak pozytywnym odzewem z waszej strony! Kiedy Gra się rozpocznie i uczestnicy wyruszą w drogę, przeniesiemy się teleportami Jedynki do miejsca, w którym zawody się zakończą. Tam będzie można coś zjeść, wypić, usiąść na spokojnie i... Później się dowiecie, co jeszcze nas czeka.

- Czas więc rozpocząć show! Powodzenia, kochani! - zawołała radośnie Katia i zrobiła kroczek w bok. Mimochodem Anglik zauważył, że Kapral również wykonał podobny ruch, właściwie odruchowo, bez szczególnych obserwacji otoczenia. Wyglądało to, jakby podświadomie dostosowywał się do jej ciała... W odpowiedzi na jakąś kolejną myśl wysunął się trochę do przodu, co teraz z kolei ciało Katii powtórzyło... Sytuacja nie była specjalnie dziwna, w gruncie rzeczy na takie niuanse nikt oprócz Cyrila nie zwracał uwagi. Cichy, ponury głosik w jego głowie mruknął, że wciąż wymyśla jakieś niestworzone rzeczy, ale nie mógł odeprzeć wrażenia synchronizacji tej dwójki. Po zastanowieniu, przez cały czas stania na podium znajdowali się bardzo blisko siebie jak na zwykłą znajomość. I te ich spojrzenia... Nie, nie nazwałby ich ckliwymi i to właśnie robiło na nim takie wrażenie. W oczach Kaprala kryła się co prawda jakaś czułość, ale nie chodziło o to. Gdy na siebie zerkali, zdawali się prowadzić rozmowę, rozumieć się bez słów. Nasz blondwłosy obserwator powiedziałby, że przychodziło im to całkowicie naturalnie. Nagle coś sobie przypomniał... Przed oczyma stanęło mu wczorajsze śniadanie wielkanocne. Bardzo zaaferowany sobą i Wandą nie myślał wtedy o tym, jednak teraz wspomnienie powróciło. Katia siedząca razem z Marcelim przy stole i te chwile, kiedy razem wstawali żeby coś powiedzieć – ich zachowanie wtedy było bardzo podobne. Kiriłł nie potrafił zrozumieć, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł. Musiał być jeszcze bardziej zamulony, niż przypuszczał.

  Jekatierina ruszyła w stronę zejścia z podestu, a wtedy wice Generał nagle zeskoczył z podwyższenia. Prędkim ruchem chwycił niewielką tęczową flagę z lamorożcem, która leżała na trawie nieopodal, po czym nieświadomie szarmanckim ruchem wyciągnął wolną dłoń ku Rosjance, aby pomóc jej zejść. Prowizoryczna scena nie była zbyt wysoka – miała może z dwa czy trzy schodki – Anglik podejrzewał więc, że ich przywódczyni się zirytuje. Już dawno temu zauważył jej tak częste dążenia do samodzielności i samodyscypliny. Zdziwił się więc jednak, widząc na własne oczy jej reakcję. Co prawda wyglądała na zirytowaną (przewróciła oczami), jednak wbrew jego wyobrażeniom podała dłoń kapralowi i z jego pomocą zeszła ze sceny. Wydawała się nawet odrobinę uśmiechnąć, jakby nie miała nic przeciwko temu... Nie, niemożliwe. Musiało mu się to przewidzieć.

 W każdym razie prędko porzucił rozważania na ten temat, gdyż Katia dotarła do linii startu i uniosła tą dziwną flagę w górę.

- Grę Leśną zaczynamy za TRI! - zakrzyknęła. Publiczność odliczała razem z nią. - DWA! ODIN! START!

  I Cyril nie miał już czasu stać i nic nie robić. Rozgrywka się rozpoczęła.

  Uczestnicy ruszyli dzikim biegiem jakby byli emerytami zmierzającymi na promocję w Lidlu, tylko jeszcze szybciej. Wanny pociągnęła go mocno, wręcz galopując. Rozpoczęło się prawdziwe pandemonium.


Do środy!

Wasza Constabla



Komentarze