O.Z.S.M. Dywizja V – Rozdział okolicznościowy: Wielkanoc ~ Dzień 2, część 3

Tak wiem. Zapomniałam i nie chciało mi się... Przyjmijmy, że dziś niedziela. I tak jest lepiej niż było, co nie?



***

- Hahahahaha, Wando ty moja! Jesteśmy ZAKLINACZAMI REKINÓW! Świat jest NASZ!!! - wrzeszczał Cyril, unosząc zwycięsko jakiś kamień. Oboje byli kompletnie przemoczeni.

- TAAAK! - odkrzyknęła. - Zupełnie się nie rzucał, a myślałam, że w takiej małej przestrzeni będzie spanikowany i zacznie być agresywny... Kiedy wpadłeś do wody myślałam, że już kaplica...

- Ćsiiiiii, Wanny, nie mówmy o tym!!! To się wytnie, okay?! Nic nie było!

- Tak, tak, tak...

- A to co ma znaczyć?!

  Wkroczyli na końcowy odcinek ścieżki i pędzili, co sił w nogach. Po drodze znów czekało ich kilka atrakcji. Test ze znajomości łacińskich nazw gatunków zwierząt i cytatów okazał się dość łatwy dla Anglika – w tej kategorii dorównał nawet swojej bystrej towarzyszce. Następnie mieli trudniejsze zadanie, ponieważ musieli ubrać żywego, skutego pod drzewem Patryka w różową sukienkę baletową i przystroić go kwiatkiem włożonym za ucho (cosplay dzików), ale jakoś dali radę. Na sam koniec przed przejściem na metę rozwiązali zagadkę dotyczącą klasyki baletu (chwała Wandzie). I już dostali się na ostatnią prostą. Przed nimi czekali ludzie i coś wykrzykiwali. Nasi bohaterowie nawet nie rozumieli co, ale biegli i nareszcie przekroczyli metę!

  Spoceni i wykończeni, ale szczęśliwi próbowali złapać oddech, gdy usłyszeli jak ktoś skwitował ich przybycie:

- Nie spieszyło Wam się, co nie? Mamy za sobą już pół melanżu...

  COOOOOO?!

***

- DLACZEGO nam nie powiedziałaś, że to nieszkodliwy rekin?! - awanturował się Kiriłł, naskakując lekko na Katię.

- A po co miałam mówić? Tylko popsułoby nam to frajdę. Nie musieliście wiedzieć.

- Ej kolego, może grzeczniej. Chcesz stracić zęba? - rzucił się groźnie Marceli.

- Marceli, spokojnie, nic się nie dzieje – odrzuciła Katia z niezmąconym spokojem. Sprawiała wrażenie jakby nic ją to wszystko nie obchodziło.

- Zresztą jak mogliście nie zauważyć, że to rekin wielorybi? Przecież od razu widać. Ludu, trochę pomyślunku, po was akurat spodziewałam się większej aktywności szarych komórek – Kleopatra prychnęła z wyższością, siedząc na barierce trybun z założonymi nogami i przyglądając się swoim paznokciom. Wyglądała nieskazitelnie, jedynie Roman leżał na noszach nieopodal cały mokry i poobdzierany.

- Być może i tak – Anglik wyraźnie spuścił z tonu, zerkając na czarnowłosą z mieszanką rozrzewnienia i zawstydzenia. - Ale po tym wszystkim człowiek nie zawsze myśli. Prawie padliśmy na zawał! Ten potwór prawie nas... !

- JEWO ZOWUD WASILIJ – Rosjanka nagle wrzasnęła niskim, groźnym głosem, piorunując Cyrila wzrokiem bazyliszka, wyraźnie tracąc cierpliwość. - ... I jest bardzo łagodny – dodała z każdym słowem spokojniej, po czym naburmuszona opadła na siedzenie i nie odezwała się więcej. Marceli natychmiast przypadł do niej i zaczął pocieszać ją konfidencjonalnym szeptem. Odburkiwała coś na to niewyraźnie.

***

- Pora ogłosić wyniki i rozdać nagrody – podjęła głośno Generał, kiedy wszyscy zawodnicy zostali już opatrzeni, opatuleni kocami i napojeni. Widać było, że nieco się rozpogodziła, choć nie była to jakaś ogromna poprawa. - Pierwsze miejsce zajęli... Roman i Kleopatra!

  Rozległy się wiwaty, szczególnie fanów i fanek tej pary. Gdzieś na górnych trybunach kilku facetów bez koszulek wstało i zrobiło falę. Każdy z nich miał na klacie wypisany fragment imienia Cleo, by składało się to w całość. Zwycięzcy weszli razem na podium, a wtedy każde z nich dostało dużą torebkę i pamiątkową statuetkę lamorożca ze stetoskopem. Pod rzeźbami znajdowała się oczywiście pozłacana tabliczka. Katia wręczając nagrodę uściskała lekko brunetkę, na co ta lekko się spięła, a Marceli przybił męski rytuał gratulacyjny z Romkiem.

  Następnymi wygranymi była trzyosobowa grupa: Mariola, Karol i Jarek (ziomeczek Romana), z kolei trzecie miejsce zajęła sześcioosobowa ekipa, ale Cyril nie kojarzył szczególnie jej członków. Obie zwycięskie grupy otrzymały po dyplomie i mniejszej torebce na osobę, było też kilka wyróżnień w postaci dyplomów i drobnych upominków. Wszystkie torebki zostały oczywiście zadrukowane wizerunkiem młodziutkiego lamorożca zwiniętego w kłębek wewnątrz pisanki.

-  Mamy jeszcze ostatnią nagrodę! - zawołała Przywódczyni lekarzy, kiedy ludzie zaczęli już hulać i chcieli zacząć melanże. - Uznaliśmy, że trzeba nagrodzić Ostatnie Miejsce Wszechczasów osiągnięte bez dyskwalifikacji, gdyż nasza grupka dostarczyła nam wspaniałego widowiska niezłomnej determinacji na wizji! Zapraszamy Kiriłła i Wandę!

  Rozległy się już siódme z kolei wiwaty, a nasza para bohaterów zdumiona wspięła się na podium i otrzymała dyplomy z dużym nagłówkiem "Nic się nie stało". Blondyn skrzywił się lekko, ale Wanny uśmiechnęła się promiennie i mocno uścisnęła nawet lekko zdumioną energią tego gestu Katię.

- Nu, ljubimyje... Pora zacząć imprezę! - zawołała Generał z podium, gdy z weterynarz skończyły się już przytulać, a wtedy rozległy się krzyki, śmiechy i muzyka na cały regulator.

***


Objaśnienia obcojęzyczne:

Jewo zowud Wasilij (ros.) - [On] ma na imię Wasilij (pol. Bazyli)

Nu, ljubimyje (ros.) - no, kochani


Przed nami ostatnia jeszcze tylko ostatnia część Wielkanocy.

Do środy, kochani!

Wasza Constabla

Komentarze