O.Z.S.M Dywizja V – Rozdział 3.5: Tymczasem u Katii ~ Wyprawa Generał, część 1
Moi
drodzy, przed Wami pierwszy w historii Dywizji V rozdział
"połówkowy"! Teoretycznie połówka kojarzy się z czymś
mniejszym, nieprawdaż? W tym wypadku nic bardziej mylnego! Macie
przed sobą pełnoprawny rozdział, również pod względem długości!
Cieszycie się, prawda? [wymowna chwila ciszy] Wiedziałam, że
jesteście zachwyceni! <3
Mam
nadzieję, że polubicie moje "połówki", tym bardziej, że
z pewnych względów tą konkretną ciężko było mi napisać...
Miłej
lektury ^^
Generał
wpadła jak burza do swojego apartamentu ulokowanego w mieszkalnym
skrzydle szpitala. Pospiesznie zajęła się gromadzeniem kilku
rzeczy, o których wcześniej zapomniała. Wirowała po jasnym,
uporządkowanym salonie, rzucając wszystkie łapane przez siebie
przedmioty na dużą kanapę. Cóż, właściwie porządek pokoju był
względny, gdyż tu i ówdzie na wyłożonej panelami podłodze stały
wysokie stosy książek...
- Marcelisiu,
spakowałeś już wszystkie rzeczy, które będą mi potrzebne w
podróży? - spytała swojego zastępcę z roztargnieniem. Po chwili
pojawił się obok niej z plecakiem wojskowym.
Próbując
zebrać myśli przyglądał się jej ruchom, teoretycznie
chaotycznym, ale jednocześnie pełnym gracji pomimo wojskowego
ubioru dziewczyny. Sposób, w jaki stąpała na palcach, aby później
rozłożyć ciężar ciała na całą stopę... Sposób, w jaki
sunęła, niemal skakała odwodząc i przywodząc do siebie nogi,
idealnie wyprostowane... Prowadzenie ramion... A wszystko tak szybko,
naturalnie, w pośpiechu. Kiedy pochłaniało ją jakieś zajęcie i
byli we dwoje sami, przy nim prawie w ogóle się nie pilnowała.
Obserwacja Jekatieriny w takich momentach zawsze go koiła... Zawsze,
lecz niestety nie tym razem. W końcu nie wytrzymał plątaniny w
głowie i odezwał się.
- Tak,
Katio... Zrobiłem to, ale... Tego wszystkiego jest tak dużo... !
Tyle prowiantu... Czemu nie powiesz mi gdzie jedziesz? I dlaczego
pakujesz tyle rzeczy... Po co ci kieszonkowa katana i paralizator?!
Na ile wyjeżdżasz, co się dzieje?! - Marceli bardzo się
denerwował. Nie wiedział, co miał myśleć i było to po nim
widać. Strasznie zbladł.
- Moj
dorogoj, nie przejmuj się. Tak właściwie nigdzie nie jadę, bo
to piesza i... Prawdopodobnie dość niebezpieczna misja, ale
obiecuję, że wszystko będzie dobrze. Nie wiem, jak długo to
potrwa, ale podejrzewam, że od dwóch tygodni do miesiąca –
uspokajała go, przelotnie kładąc dłoń na jego ramieniu. A
przynajmniej miała intencje uspokoić czarnowłosego, gdyż plan ten
się jej nie udał.
- Miesiąc?!
Zostaniemy bez ciebie przez MIESIĄC?! Zostawiasz mnie na miesiąc i
mówisz to od tak?! Zaraz... Niebezpieczna...? NIE!!! Nie zgadzam się
na to! - chłopak przeraził się. Zrobił taki ruch, jakby chciał
chwycić Katię i w ten sposób ją przy sobie zatrzymać, ale z
trudem się powstrzymał. Ten gest sprawił, że stanęła
nieruchomo.
- Ty tu
nie masz nic do gadania. To ja tutaj rządzę. Zresztą właśnie ten
fakt zobowiązuje mnie do pewnych rzeczy – odparowała zimno.
- A
powinienem mieć coś do powiedzenia w tej sprawie! Nie idź, proszę
cię! - zawołał żałośnie.
- Skończ
już, Marceli. Ja dołżna idti.
- Ale
ja... - przygryzł usta, powstrzymując się od wypowiedzenia czegoś
na głos i wbił wzrok w podłogę. Widząc to wpatrzyła się w
niego, łagodniejąc znacznie.
- Spójrz
na mnie – powiedziała stanowczo, pochylając się nad nim i znów
opierając się dłońmi na jego ramionach, mocniej. Ich twarze
znalazły się w tym momencie bardzo blisko siebie. - Nic. Mi. Nie.
Będzie. Ponimajesz? Niciego. A jeśli okaże się, że
jednak nie poradzę sobie sama, poślę po ciebie. W tym wypadku nie
będę się unosić honorem. Kiedy zrozumiem, że nie daję rady,
natychmiast poinstruuję cię, żebyś do mnie trafił i mi pomógł.
Obiecuję.
- A
zdołam? - zapytał cichym, zdesperowanym głosem, jednak zgodnie ze
słowami kobiety spojrzał jej prosto w oczy, na co niewielu w
Dywizji mogło się często odważyć. Nie rozumiał ludzi, którym
patrzenie na nią sprawiało problem. On sam uwielbiał to robić
odkąd ujrzał ją po raz pierwszy... Po chwili rozmarzenia
zrozumiał, że panika właśnie zaczynała powoli go opuszczać.
- Z
pewnością zdołasz – odrzekła zdecydowanie i uśmiechnęła się
słodko. - No, uspokójże się. Nie wybrałam cię na wice Generała,
żebyś mi się tu mazał. Musisz mnie godnie zastąpić.
- Tak
jest – odpowiedział już trochę pewniej i wyprostował się.
Zasalutował, choć odrobinę drżała mu ręka. Katia obiecała.
Uśmiechała się i wierzyła w niego. Musiał być silny. -
Wszystkim się zajmę tak długo, jak będzie trzeba.
W tym
momencie wyraz oczu Rosjanki zmienił się. Przyglądała mu się z
dumą i... Ogromną czułością, choć nieudolnie starała się to
ukryć. Marceli poczuł, jak jego serce przyspieszyło... Jednak
chwila ta nie trwała długo. Generał odwróciła wzrok w bok jakby czegoś się obawiała, po czym szybko wróciła do
przerwanych wcześniej czynności.
- Marcelinku,
otworzyłbyś dla mnie plecak i pomógł mi w pakowaniu, proszę? Nie
wiem czy wzięłam wszystko... A, właśnie! Nie wiesz może, gdzie
ja położyłam żel do mycia rąk na sucho? Słowo daję, co chwila
przekładam go w inne miejsce!
***
Po
dopilnowaniu wszystkich potrzebnych kwestii niespiesznie schodzili
razem po schodach. Mieli ich do pokonania całkiem sporo, gdyż
apartament Katii znajdował się na najwyższym piętrze szpitala, a
musiała udać się do piwnic... Jednak zdecydowała, że nie
skorzysta z windy, ponieważ chciała jeszcze móc porozmawiać z
Kapralem i możliwie opóźnić swoją wyprawę. Młody mężczyzna
oczywiście bez żadnego namysłu zdecydował się odprowadzić ją
najdalej, jak mógł.
- Pamiętasz
o wszystkim, prawda? Listy obowiązków i przydziałów żołnierzy
musisz bardzo często sprawdzać, byś nie zapomniał o żadnej
rzeczy...
- Tak,
Katio, pamiętam. Przyrzekam, że niczego nie zaniedbam –
odpowiedział cierpliwie. Ze zdenerwowania pytała go w tej sprawie
już trzeci raz, ale mu to nie przeszkadzało. Samą Jekatierinę
dziwił ów fakt, lecz po prostu nie mogła zamilknąć. Jej
towarzysz miał tego świadomość i w głębi duszy wyrzucał sobie,
iż nie potrafił pocieszyć dziewczyny...
- O!
Moj dorogoj, raz na dwa... Czy tam na dwa i pół dnia
pamiętaj, żeby nakarmić dewianta, dobrze? I oczywiście go nie
wypuszczaj. Zajmę się nim, jak wrócę – dodała, przypominając
sobie, że zupełnie zapomniała o mieszkańcu lochów. Nie był co
prawda rzeczą istotną, ale ostatecznie wolała, aby nie umarł.
***
W
końcu dotarli do tajnej, piwnicznej biblioteki Rosjanki (czarnowłosy
był jedynym członkiem Dywizji wiedzącym o jej istnieniu). Generał
przejęła plecak od chłopaka, który nosił go dla niej do tej
pory.
- Wsjo
budiet horoszo, Marceli – zapewniła go po raz kolejny,
muskając dłonią jego rękę. Pokiwał tylko głową bojąc się,
że jeśli się odezwie, głos go zawiedzie. Ciemnowłosa uśmiechnęła
się smutno. - Do wstrieci, Marcelisiu... - dodała czule i
zaczęła odwracać się w jedną ze stron korytarza ciągnącego się
od biblioteki.
- Do
wstrieci, Katio... - pokonał słabość i odpowiedział jej mimo
ścisku w gardle. Słysząc to spojrzała na niego jeszcze,
rozpromieniwszy się. Zaparło mu dech w piersi... Ruszyła w nicość,
machając ręką na pożegnanie.
Stał,
patrząc za nią jeszcze długo po tym, jak zniknęła mu z oczu.
- Tylko
wróć do mnie... Błagam, wróć do mnie cała... - wyszeptał w
końcu drżąco.
***
Katia
obawiała się, że za bardzo swojego następcę nastraszyła. Choć
faktycznie, sama się bała... Być może nie powinna tak otwarcie
pokazywać mu swoich odczuć... ? Westchnęła ciężko. Te
rozmyślania były bez sensu. Nawet jeżeli nie powinna, nie
potrafiłaby zataić czegoś przed Marcelim. Taka prawda. Czcze
analizy tego nie zmienią.
W
duchu skarciła się za zbytnie rozpraszanie. To nie czas na myślenie
o nim, musiała się skupić! Znajdowała się bowiem w piwnicach. W
rzeczywistości były one... Labiryntem Milki. Powiedziałaby wręcz,
że diabelsko trudnym. Fakt, iż jedną z największych słabości
naszej Generał było rozeznanie w terenie (a raczej jego brak)
dodatkowo komplikował sytuację. Poza tym, co ważniejsze, bohaterka
nie miała pojęcia, co w tej przestrzennej zagadce mogło ją
spotkać. Z rozmów przeprowadzonych z Milką (która sama nie do
końca chyba ogarniała to miejsce) wnioskowała, że być tutaj może
różnie... Dlatego możliwe, iż Jekatierina właśnie wpakowała
się w misję samobójczą. Ale cóż poradzić. Przyjaciel Milki – minotaur zamieszkujący owe podziemia miał najwyraźniej poważne
kłopoty z układem pokarmowym. Kto inny miałby mu pomóc w tej
sytuacji? Nie mogła tym razem zrzucić obowiązku na kogoś innego
(mimo, że teraz akurat miała na to ochotę). To jej powinność.
Przemierzała
więc wyżej wspomniane osobliwe miejsce ze swym notesem i Wiecznym
Długopisem w dłoniach, wciąż zawzięcie zapisując wszystkie
mijane oznaczenia na ścianach. Posiadała wskazówki od Pierwszej
Generał zanotowane swoim Tajnym Cyrylico-Katiowym Szyfrem, obiecała
też Marcelemu, że wszystko będzie dobrze. Musiała dać radę!
***
Objaśnienia
obcojęzyczne:
Moj
dorogoj (ros.) - mój drogi
Ja
dołżna idti (ros.) - muszę iść
Ponimajesz?
(ros.) - rozumiesz?
Niciego
(ros.) - nic
Wsjo
budiet horoszo (ros.) - wszystko będzie dobrze
Do
wstrieci (ros.) - do zobaczenia
Co
prawda w poprzednich rozdziałach pojawiło się już wiele spośród
tych słów, ale meh, mogę kilka razy wyjaśniać to samo, może Wam
się szybciej utrwali w pamięci xD
Druga,
ciekawsza część pojawi się już we wtorek, a w środę
dostaniecie ode mnie specjalną niespodziankę <3
Będzie
to więc tydzień pełen nowości!
Widzimy
się za kilka dni,
Wasza
Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz