O.Z.S.M Dywizja V – Rozdział okolicznościowy: Walentynki
Witajcie
ponownie, moi mili! Z okazji dzisiejszych Walentynek zdecydowałam
się napisać dla Was specjalny rozdział walentynkowy! Ten dzień jest
wyjątkowy również z innego powodu... 14 lutego obchodzimy
bowiem imieninki naszego bohatera – Cyrila! <3
Akcja
tego rozdziału ma miejsce już trochę dalej chronologicznie, niż
się obecnie znajdujemy (pomyślałam, że tak będzie ciekawiej).
Nie przejmujcie się jednak, gdyż w rozdziałach znajdziecie później
wskazówki. Powiedzą Wam one, kiedy miała miejsce akcja!
Mam
nadzieję, że przygotowana przeze mnie na dziś nowość przypadnie
Wam do gustu.
Miłej
lektury! ^^
Ten
dzień dla wielu miał okazać się niezwykły. Oto w końcu nadeszły
wyczekiwane przez zakochanych Walentynki. Ustawodawstwem Piątej
Generał żołnierze będący w związkach zazwyczaj mieli 14 lutego
wolne, za to nazajutrz single cieszyli się odpoczynkiem w swoje
własne święto. Teoretycznie "samotni" lekarze słynęli
z niezwykle hucznych i zabawnych imprez organizowanych przez nich co
roku z tej okazji. Ogólnie przyjęcia te miały opinię tak
epickich, że niektórzy sparowani ludzie z Piątki zaczynali
żałować, iż nie są wolni...
Na
razie jednak trwały wciąż Walentynki, więc nie ma powodu, aby
wybiegać zbytnio w przyszłość. Dla Cyrila to czas podwójnie
wyjątkowy – miał on dzisiaj imieniny.
Atmosfera
była bardzo miła. Co prawda musiał pracować, ale jego kamraci co
rusz składali mu życzenia, dostał też ogromny, piętrowy sernik
miętowy, który cieszył oczy w holu szpitala. Kiedy lud rzucił się
na dzieło cukiernicze okazało się, iż niewiele tego ciasta
pozostało dla solenizanta i nie każdy z jedzących w ogóle
wiedział do kogo wspomniane jedzenie należy, ale kij z tym... Cyril
i tak uważał, że był to miły gest. Nawet udało mu się jeden
kawałek złapać, więc nie istniały powody, by narzekał.
Z
niecierpliwością oczekiwał na dłuższą przerwę, aby móc wyjść
na zewnątrz i wręczyć walentynkowe czekoladki swojej boskiej
Kleopatrze, która dopiero po południu zaczynała pracę. Być może
dzięki najbliższym godzinom przyszłoroczne imieniny dla niego
również miały stać się wolne? Trzymał za siebie kciuki!
- Elo,
ludzie! Jarek, Mariola i Cyril wołani na przerwę! - ogłosił
Karol, będący jedną z osób odpowiedzialnych za grafik, po czym
odłożył papiery na stolik i zajął się zakładaniem gipsu na
skręconą kostkę jednego z nowych pacjentów.
TAK!!!
Nareszcie! - pomyślał Kiriłł z ekscytacją, wybiegając z sali
szpitalnej niczym torpeda z czekoladkami trzymanymi w dłoni (nikt z
obecnych nie zdołał zarejestrować, kiedy zdążył je podnieść z
parapetu). Pożegnały go przyciszone śmiechy kolegów i koleżanek.
Już
po chwili wybiegł na plac, gdzie oczywiście roiło się od ludzi.
Ujrzał Kleopatrę! Stała obok sporego wózka transportowego, na
którym leżała... Powiększająca się sterta bombonierek.
Dziewczyna miała przed sobą chyba niekończącą się kolejkę
facetów. Część z nich patrzyła po sobie zestresowana, część
zaś po prostu wpatrywała się maślanym wzrokiem w Cleo. Obok niej
stał Roman, który dla towarzystwa z nią żartował i pomagał jej
pakować podarunki do wózka, a także układać otrzymane kwiaty w
wielkim koszu (on zaczynał swoją zmianę wieczorem).
- E, a
ty co się wpychasz?! Kolejka jest! - ryknął jeden z oczekujących,
ponieważ Anglik odruchowo zrobił kilka kroków do przodu pod
wpływem szoku. Zestrofowany zamrugał z zagubieniem i powoli ustawił
się na końcu kolejki, gdyż okazało się, że takowy jednak
istnieje, choć nasz bohater po drodze kilka razy się zgubił. Po
upływie nieznośnie długiego w jego odczuciu czasu wreszcie znów
zobaczył Starszą Oficer, a za kilka chwil nawet był w stanie usłyszeć
jej rozmowę z przyjacielem.
- To
takie nudne, nie chce mi się... - narzekała z westchnieniem. Przed
momentem odprawiła gościa który z wyznaniem miłości wręczył
jej torcik podobny do wedlowskiego. Wyglądał na ręcznie robiony i
zdobiony przez dobrego cukiernika. Na jego gest odpowiedziała
krótkim i treściwym "spoko", po czym podała podarunek
Sierżantowi.
- Skoro
tak ci się nie chce, to po co to robimy? - zapytał jej towarzysz.
- Walentynki
strasznie mnie nudzą, ale wiesz... Słodyczami nie pogardzę.
Szkoda, żeby się zmarnowało... Kwiaty, pluszaki i tak dalej też
są całkiem fajne, więc czemu by nie przygarnąć? - odpowiedziała
obojętnie. Rozmówca tylko się roześmiał.
- No
tak – skwitował, kręcąc z uśmiechem głową.
W
końcu nadeszła kolej Kiriłła.
- O,
cześć Cyril – przywitali się oboje w jednym momencie. Zabrzmiało
to tak, jakby tylko tędy przechodził i spotkał się z nimi
przypadkiem.
- Cześć...
- wyjąkał, podając czekoladki swojej wybrance. Ledwo na nie
spojrzała. Krew uderzyła mu do policzków. - Kleopatro, ja... Ja...
- Hej,
szybciej tam, ludzie czekają! - krzyknął ktoś z tyłu. Nasz
blondyn poczuł się jak zaszczute zwierzątko. Opuściły go resztki
odwagi.
- Ja...
Muszę już iść – dokończył, choć zupełnie nie tak jak
zamierzał i odszedł ze zwieszoną głową.
- Spoko,
no to pa! - zawołała za nim brunetka.
Właściwie
i tak odpowiedziała mu wylewniej, niż jakiemukolwiek innemu
adoratorowi, ale chłopak był za mocno zdołowany, by się z tego
cieszyć. Jego nadzieja umarła, a życie właśnie się skończyło...
W
końcu wszedł z powrotem do szpitala, by pracą ukoić złamane,
zdeptane i doszczętnie zniszczone serce. Natomiast z drugiej strony
placu pojawiła się Generał. Na jej stroju królowały serca.
Srebrna biżuteria w kształcie serduszek, koronkowa
biało-bladoróżowa bluzka (wystająca odrobinę zza nieco
niedopiętego, białego i doskonale dopasowanego płaszcza), mocno
falbaniasta spódniczka w tym samym odcieniu różu, co bluzka,
niewidoczny w tym momencie serduszkowy pleciony pasek na biodrach
oraz standardowo białe kozaki na wysokim obcasie, w których świeżak
spotkał ją po raz pierwszy... Wszystko to razem krzyczało:
"Dzisiaj Walentynki!". Co ciekawe, Jekatierina w praktyce
nie lubiła specjalnie tego święta. Po prostu uwielbiała ubierać
się tematycznie. Widok szefowej paradującej w kostiumie Świętego
Mikołaja w wydaniu kobiecym i z bardzo długą mikołajową czapką
podczas trwania całego okresu świątecznego był dla Piątej
Dywizji zupełną rutyną, dokładnie jak króliczkowa lub owcza
piżama na wielkanocnym śniadaniu. Za to jutro Rosjanka planowała
zrobić podwładnym niespodziankę i wparować na Imprezę Singla w
kostiumie kuli dyskotekowej. Rozejrzawszy się, popatrzyła na
Kleopatrę i jej kolejkę z dziwną mieszaniną obojętności oraz
współczucia.
- Jak
dobrze, że ty mi wystarczasz. Idiom, Skazka – rzekła do
kroczącego u jej boku lamorożca głaszcząc go po głowie, po czym
znów ruszyła w drogę. Uzda zwierzęcia również była
przyozdobiona małymi, srebrnymi serduszkami.
- Och...
- cicho wyrwało się wlokącemu za nią Marcelemu. Jego zranione
spojrzenie mówiło mniej więcej to samo, co oczy Kiriłła po
dzisiejszej akcji z Cleo... - Ale, Katio... Zaczekaj... Proszę,
zaczekaj... - zaczął szeptać sfrustrowany, nie mogąc się
powstrzymać. Już pół dnia próbował powiedzieć swej Generał o
torcie z Raffaello, który samodzielnie zrobił i z samego rana
położył w jej gabinecie, aby na nią czekał.
- Marceli,
nie mamy teraz czasu! Jesteśmy potrzebni na salach, z niczym się
dzisiaj nie wyrabiamy! Później mi powiesz, cokolwiek tam chcesz! -
odwarknęła zirytowana. Tak zajmowały ją myśli o pracy, że nie
dotarł do niej zrozpaczony ton Kaprala. - A, właśnie! - stanęła
nagle, znów zwracając się w stronę kolejki. - Wracać mi do
roboty! Nie uwierzę, że wy wszyscy zaczynacie pracę później,
albo macie przerwę! Za dużo was tutaj! Dalej, kto się zerwał ze
służby ma tam wrócić. Natychmiast!!
Słowa
te przywitały się z ogólną trwogą bądź niechęcią. Konkurenci
ze smutkiem zaczęli odchodzić i w końcu zostało tylko kilku
chłopców, którzy faktycznie mieli jeszcze czas wolny. Kleopatra
szybko przyjęła ich podarki i miała już teraz spokój. Cieszyła
się, ponieważ Roman zaproponował, że pomoże jej
przetransportować wózek do gabinetu. Okazało się bowiem, że nie
przewidziała, iż jeden może nie wystarczyć. Jednak z pomocą
Sierżanta i Charmiony powinna dać sobie radę.
- Masz
coś teraz do roboty? - spytał ją.
- Nie,
a co?
- Nudzi
mi się. Może byśmy się gdzieś przeszli?
- Na
przykład?
- No
nie wiem... - Romek zastanawiał się chwilę. - Może pójdziemy
oczyścić stajnie lamorożcom? Pewnie w Walentynki nikt się nimi
specjalnie nie zajmuje, więc mogą czuć się zaniedbane.
- Ech,
nie chce mi się... - odpowiedziała mu z apatią, po czym nagle się
ożywiła. - Wiem! Ty to zrobisz, a ja będę sobie patrzeć. Lubię
patrzeć, jak inni ludzie tyrają, kiedy ja nic nie robię.
- Spoko
– uśmiechnął się, a potem poszli razem do stajni lamorożców.
Objaśnienia
obcojęzyczne:
Idiom
(ros.) - idziemy
Życzę wszystkim miłych Walentynek i Dnia Singla!
A w przyszłą środę zaczynamy kolejny, już czwarty rozdział!
Zostańcie z nami!
Wasza
Constabla
Komentarze
Prześlij komentarz